"To były dziwne zawody, tylko dwóch reprezentantów Polski w czołowej +30+, to trochę za mało. Skoki tych, którzy nie weszli do serii finałowej, nie były dobre. Ale powodów do obaw nie ma, trenerzy je przeanalizują i będzie wiadomo, co było tego przyczyną" - powiedział dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji norweskiej w rozmowie z TVP Sport. Zdaniem Małysza w niedzielę Stoch wypadł przyzwoicie, a generalnie jego skoki są coraz bardziej stabilne. "Kamil się rozpędza, pozostaje liderem naszej ekipy" - przyznał i dodał, że pozostaje on jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa w TCS. Na pytanie o Ryoyu Kobayashiego, który zwyciężył w Engelbergu i został liderem klasyfikacji generalnej PŚ, Małysz powiedział, że Japończyk będzie w TCS zapewne skakał daleko, ale go nie zdominuje, jak poprzedniej edycji. "On też popełnia błędy, z dołu widać, że w końcówce brakuje mu prędkości. Gdy jednak dobrze wyjdzie z progu i nie musi 'gonić' nart, lata bardzo daleko" - ocenił.