Sztab reprezentacji Polski wiąże wielkie nadzieje z rywalizacją na skoczni w Predazzo. Trójka Orłów Stefana Horngachera Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Piotr Żyła wprawdzie cały czas plasują się w czołówce, ale wciąż brakuje takiego błysku formy, który pozwoliłby im nawiązać walkę z fenomenalnym od początku sezonu Japończykiem Ryoyu Kobayashim. Nadzieje są związane z tym, że skocznia w dolinie Val di Fiemme jest bardzo szczęśliwa dla naszych skoczków. Począwszy od 2003 roku, gdy Adam Małysz zdobył tutaj dwa złote medale mistrzostw świata. Dziesięć lat później połowicznie w ślady mistrza poszedł Kamil Stoch, zdobywając na dużej skoczni medal z najcenniejszego kruszcu. Z kolei z drużyną sięgnął po historyczny krążek na MŚ, stając z kolegami na najniższym stopniu podium. Między innymi dlatego Małysz jest dobrej myśli, że skocznia w Predazzo ponownie również teraz dać naszym skoczkom wiele radości i okazać się - niejako - przełomowa. - Myślę, że w kwalifikacjach było okay. Dawid był trzeci, a Kamil piąty. Piotrka skok, gdyby nie wahnięcia przy lądowaniu, też byłby w pierwszej dziesiątce - ocenił Małysz piątkowe skakanie na antenie TVP Sport, po czym uczciwie przyznał, że forma naszych "Orłów" w opinii wszystkich pozostawia jeszcze trochę do życzenia. - Może to nie jest to, czego wszyscy byśmy oczekiwali, bo apetyty są jednak dużo, dużo większe nie tylko ze strony kibiców, ale również naszego sztabu. Ale cóż, wiadomą sprawą jest, że nie zawsze się wygrywa i trzeba ciężko pracować na to, by przez długi czas utrzymać formę. Mam nadzieję, że najlepsze skoki naszych zawodników jeszcze przyjdą. Widzę, że Kamil wraca, Piotrek też jest zupełnie inny, odmieniony. Tak, że mam nadzieję, że zawody w Predazzo w sobotę oraz niedzielą, okażą się przełomem - powiedział dyrektor w PZN ds. skoków oraz kombinacji norweskiej. Małysz z uznaniem wypowiedział się także na temat trwającej hegemonii japońskiego skoczka, lidera cyklu PŚ i niedawnego zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni Ryoyu Kobayashiego. Kiedy ktoś znajdzie patent jak go pokonać? - To nie jest też tak duża przewaga, bo on wygrywa paroma punktami, albo nawet dziesiętnymi punktu, ale wygrywa. Ma na to sposób, jest dobrze przygotowany, jest mocny psychicznie i... co tu dużo mówić. Po prostu wygrywa - skwitował "Orzeł" z Wisły. AG