Polscy kibice wreszcie mieli okazję do radości. Podopieczni Michala Doleżala wspaniale spisali się w "drużynówce". Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Jakub Wolny zostawili w tyle rywali. Po takim sukcesie apetyty na kolejny, tym razem w rywalizacji indywidualnej, wzrosły. Jednak niedziela w Klingenthal nie była zbyt udana. Wprawdzie dwóch Orłów - Piotr Żyła i Kamil Stoch znalazło się w pierwszej dziesiątce, ale walka o podium była poza zasięgiem "Biało-Czerwonych"."Dzisiaj podium nie dla nas. Wyniki nie są złe, choć oczywiście apetyty są większe" - podsumował dyrektor do spraw skoków i kombinacji norweskiej Adam Małysz na swoim koncie na Facebooku.W finałowej serii wystąpiło pięciu Polaków. Najlepiej spisał się Żyła, który był dziewiąty. Tuż za nim uplasował się Stoch. Kubacki zakończył rywalizację na 14. miejscu, a Klemens Murańka i Jakub Wolny pod koniec trzeciej dziesiątki. Powody do satysfakcji może mieć 25-letni zakopiańczyk, który po raz pierwszy w tym sezonie zdobył pucharowe punkty."Wiemy, że chłopaków stać na lepsze skoki. Nawet, gdy wygrywali drużynówkę, nie pokazali jeszcze maksimum. W tym sezonie uczymy się jednak cierpliwości. Może już za tydzień w Engelbergu, gdzie zazwyczaj sprzyjało nam szczęście, znów będziemy mieć powody do radości?" - podkreślił Małysz, który wygrywał na Gross-Titlis-Schanze. Triumfy na tym obiekcie świętowali także Stoch i Jan Ziobro. W pięciu ostatnich sezonach przynajmniej jeden z "Biało-Czerwonych" plasował się na podium, a w ubiegłym roku nawet dwóch. Żyła zajął drugie miejsce, Stoch był trzeci. Konkursy w Engelbergu odbędą się 21 i 22 grudnia. Będzie to też ostatni sprawdzian przed prestiżowym Turniejem Czterech Skoczni. RK