W konkursie w Titisee-Neustadt nie wzięła udziału ta grupa polskich skoczków, którzy szykują się do igrzysk olimpijskich. Tym bardziej, że Kamil Stoch dopiero wraca do formy po urazie, a Piotr Żyła przebywa w izolacji związanej z pozytywnym testem na koronawirusa. W tej sytuacji szansę dostało kilku innych polskich zawodników. PŚ Titisee-Neustadt. Polacy znów rozczarowali Bardzo podobne skoki oddali na początek konkursu Maciej Kot i Klemens Murańka. Ten pierwszy osiągnął 117,5 metra, a Murańka - odległość o metr dłuższą. Nie dawało to wielkich nadziei na występ w drugiej serii. I rzeczywiście, ostatecznie zajęli 36. i 37. miejsce. Kolejny z Polaków, Andrzej Stękała, zaprezentował naprawdę niezły skok, do tamtego momentu najdłuższy skok spośród zawodników, którzy oddali swoje próby - 126,5 metra. Zostało mu jednak odjęte stosunkowo sporo punktów za wiatr. Mimo wszystko, to właśnie Stękale, jako jedynemu z Polaków, udało się awansować do drugiej serii niedzielnego konkursu - dzięki zajęciu 28. miejsca. Kolejny Polak, Aleksander Zniszczoł skoczył już gorzej, bo tylko na odległość 113 metrów. Tym samym w praktyce przekreślił swoje szanse na awans do drugiej serii. Dobrą próbę zaprezentował chwilę później Richard Freitag, czyli znany niemiecki skoczek mający ostatnio przerwę w występach w konkursach Pucharu Świata. W Titisee-Neustadt powrócił do rywalizacji, z dobrym skutkiem. Znacznie gorzej natomiast, niż w sobotnim konkursie zaprezentował się Jakub Wolny. 26-letni zawodnik dzień wcześniej był jednym Polakiem w drugiej serii. Tymczasem w niedzielnych zawodach oddał zupełnie nieudany skok na 116. metr, w dodatku nisko oceniony przez sędziów. Zajął w efekcie najniższe miejsce z polskich skoczków w niedzielnym konkursie - 45. Wysoką formę potwierdził reprezentant gospodarzy Markus Eisenbichler, który w pierwszej serii lądował na 135 metrze. Nieco krócej skoczył Anże Lanisek, ale Słoweńcy znów prezentowali bardzo dobrą dyspozycję. Z kolei Karl Geiger po pierwszej próbie uplasował się na czwartym miejscu. Taką samą odległość, jak Eisenbichler osiągnął w pierwszym swoim skoku Ryoyu Kobayashi i to właśnie Japończyk był liderem po pierwszej serii. W swojej drugiej próbie Stękała już zaliczył słaby skok - na zaledwie 108. metr. Tym razem - w przeciwieństwie do pierwszej serii - nie dostał "bonusa" w postaci dobrych warunków wietrznych i to odbiło się od razu na długości. PŚ w Titisee-Neustadt. Znów najlepszy Geiger, kłopoty Jelara pomogły Stękale Nietypowa sytuacja miała miejsce w przypadku Słoweńca Zigi Jelara, który miał problemy z wiązaniami i ostatecznie nie udało mu się skoczyć w drugiej serii. Dlatego też Stękała nie zajął jednak ostatniego miejsca w finałowej serii. Fantastyczny skok oddał w drugiej serii za to rodak Jelara, Anże Lanisek. Wylądował aż na 143 metrze. Chwilę później powtórzył jego wyczyn Karl Geiger, który ostatecznie wyprzedził minimalnie Słoweńca. Gorzej, niż w pierwszej serii skoczył natomiast Jan Hoerl. Z kolei Eisenbichler źle wylądował swój finałowy skok i wydawało się, że będzie kosztowało go to utratę miejsca na podium. Jednak słabszy skok oddał też liderujący po pierwszej serii Kobayashi, który zanotował tylko 131,5. W efekcie to Eisenbichler zajął jednak trzecie miejsce. Tym samym znów podium miało taki sam kształt, jak w sobotę - zwycięzcą okazał się ponownie Karl Geiger. Drugie miejsce znów przypadło Laniskowi, a trzecie - drugiemu reprezentantowi Niemiec. Czytaj także: Świetne wieści w sprawie Kamila Stocha