W najbliższy weekend na Velikance w słoweńskiej Planicy zakończy się sezon 2023/24 w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Polscy zawodnicy - z wyjątkiem Aleksandra Zniszczoła - będą chcieli o tej zimie jak najszybciej zapomnieć. Wspomniany 30-latek z Cieszyna stał się liderem kadry Thomasa Thurnbichlera. Choć pierwsze tygodnie miał trudne, nie pojawił się w Titisee-Neustadt i Engelbergu, oznaki zwyżki formy zaczął pokazywać na Turnieju Czterech Skoczni. W konkursach TCS był kolejno 37., 24., 16. i 20. Później przyszły konkursy w Wiśle i Zakopanem (20. i 11. lokata), ale wybuch formy przyszedł dopiero po zawodach na skoczniach im. Adama Małysza i Stanisława Marusarza. W Willingen i Lake Placid wywalczył dwa razy 8. pozycję, a także 6. i 9. Obecnie często balansuje na krawędzi pierwszej i drugiej dziesiątki. W Lahti 3 marca wszedł na pierwsze w karierze podium PŚ, zajmując 3. miejsce. To jedyne "pudło" z jakimkolwiek "Biało-Czerwonym" w tym sezonie. Zniszczoł jest 21. w klasyfikacji generalnej, a pozycje 25-27 zajmują Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Mimo podobnych pozycji odbiór wyników tych trzech zawodników jest skrajnie inny. Po przedstawicielach "starej gwardii" kibice spodziewali się znacznie więcej. Kazimierz Długopolski przed PŚ w Planicy: "Może będzie jakaś niespodzianka?" - Tylko u Aleksandra Zniszczoła widać formę i radość ze skakania. Pozostali pewnie czekają już tylko na koniec sezonu. Tylko Olka cieszy końcówka. No, ale jak jest forma, to jest radość z tego, co się robi. Pozostali po takiej zimie mają prawo czuć nie tylko zmęczenie, ale i zniechęcenie. To w startach nie pomaga, więc w sumie w Planicy liczę tylko na dobry występ Zniszczoła. Z drugiej strony, nie ciąży na nich żadna presje oczekiwań, więc mogą skakać na pełnym luzie. Może zatem będzie jakaś niespodzianka? - powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową Kazimierz Długopolski, olimpijczyk z Sapporo i Lake Placid, a następnie trener. Jak mówi, przed trzema doświadczonymi skoczkami ważny, ale i niełatwy okres letnich przygotowań. Będą w nich musieli popracować mentalnie, by niepowodzenie z sezonu 23/24 nie wpływało na ich dyspozycję sportową w kolejnych miesiącach. - Jako chociażby były zawodnik domyślam się, co po sukcesach ostatnich lat czuje nasza czołówka: "niech się po prostu ten sezon skończy". Oczywiście w Planicy dadzą z siebie wszystko na co ich w tym momencie stać, ale potem trzeba odpocząć, oczyścić głowy, starając się zapomnieć o ostatnich miesiącach. To będzie trudne, ale do wykonania - dodał 73-latek. Został także zapytany o Pawła Wąska, który zachwycił kibiców na Wielkiej Krokwi w Pucharze Kontynentalnym. W sobotę był piąty, a dzień później wygrał konkurs wyrównując rekord skoczni (147 metrów), który należał od 2020 r. do Japończyka Yukiyi Sato. Ma jednak wyraźny problem z lataniem na skoczniach mamucich, a do takich rzecz jasna należy Velikanka. Nie wiadomo więc, czy Thomas Thurnbichler powoła go na finał sezonu PŚ. - Z moich obserwacji i informacji wynika, że on nie przepada za takimi obiektami. Wydaje się być w tych skokach lekko spięty, ale jeżeli trener Thomas Thurnbichler zdecyduje o jego starcie, to może na fali sukcesu w PK dałby nam sporo radości. No i wydaje mi się, że przydałby się w konkursie drużynowym - zakończył szkoleniowiec.