Przygody polskich skoczków, mogło ich zabraknąć w treningu. mObywatel uratował Piotra Żyłę
Skoczkowie mają za sobą pierwsze treningi na normalnej skoczni (HS 102) w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim. Najlepiej z Polaków spisywał się Dawid Kubacki. Niewiele jednak zabrakło, a nasza ekipa spóźniłaby się na trening. O sytuacji opowiedział Piotr Żyła. On dostał się na skocznię dzięki liście startowej w telefonie i aplikacji mObywatel.

W okolicach Granasen na czas mistrzostw świata zmieniona jest organizacja ruchu. Część dróg została zamieniona w jednokierunkowe. Nie wszędzie da się przejechać, czego zresztą doświadczyliśmy na własnej skórze.
My mieliśmy jednak to szczęście, że służby dały nam wskazówki, jak najlepiej dotrzeć w okolice obiektu. Skoczkowie mieli pecha.
Piotr Żyła chciał iść dwa kilometry na skocznię. Wielkie problemy Polaków przed treningiem
Nasza ekipa na trening wyjechała na dwie godziny przed jego rozpoczęciem. Na skocznię mają kilkanaście minut jazdy, a tymczasem niewiele brakło, a spóźniliby się na trening. Wszystko przez zmianę organizacji ruchu. Nawigacja szalała i w efekcie zaprowadziła jednego z busów naszej reprezentacji z powrotem do miasta, gdzie utknęli w korkach.
- Jestem szczęśliwy, że w ogóle udało mi się dotrzeć na skocznię, bo mieliśmy przygody. Na dwa i pół kilometra przed skocznią napotkaliśmy na pierwsze problemy. Zamknięta była droga w kierunku skoczni. Nawigacja pokazała nam okrężną drogę, ale musieliśmy przejechać przez miasto. Utknęliśmy w korku. Ruszyliśmy inną drogą i znowu zatrzymali nas na dwa kilometry przed skocznią. Powiedzieli nam, że stąd jeżdżą busy, tylko żaden nie przyjechał. Już w chciałem iść na piechotę te blisko dwa kilometry, ale na horyzoncie pojawił się bus. Tylko że się nie zatrzymał. Stanął dopiero po interwencji policjanta - opowiadał Żyła.
To jednak nie był koniec przygód. Bus wysadził naszych skoczków w okolicach obiektu, ale z kolei służby nie chciały ich przepuścić na obiekcie. Okazało się, że nie wszyscy mieli akredytację. Między innymi zapomniał o niej Żyła.
Paweł z Kubą weszli, bo mieli akredytacje, ale mnie zatrzymali. Poprosili mnie o dowód, że skaczę w treningu. Otworzyłem listę startową w telefonie. Do tego pokazałem dowód na mObywatelu. I dopiero mnie puścili
Bomba w pierwszym skoku. Żyła chce zapalić ogień na skoczni
Może paradoksalnie to, że nie miał zbyt dużo czasu na myślenie, pomogło mu w pierwszej serii treningowej, w której był najlepszym z Polaków. Skoczył 97 metrów i zajął ósme miejsce. Potem było już jednak o wiele gorzej.
- I coś w tym jest, że nie było zbyt wiele czasu na myślenie przed pierwszym skokiem. Taki mam plan na całe mistrzostwa, by iść w tym kierunku. Ten pierwszy skok był luźny i naprawdę fajny. Już na treningach w Polsce wchodziły takie stare dobre skoki, kiedy można było dobrze nogą popchnąć. W drugim trochę mi podjechało, a w trzecim przeleciało i tak to poszło. Trochę klapło - analizował Żyła.
Nasi skoczkowie przez kilkanaście ostatnich dni mogli w spokoju trenować w Polsce. Wielu z naszych zawodników to się przydało.
- Na treningach oddałem wiele fajnych skoków. To w końcu było moje dobre skakanie. To się zdarzyło pierwszy raz od długiego czasu. Potem w planie miałem odpoczynek. I tak mnie rozłożyło, że nie mogłem się ruszać, więc plan zrealizowałem. Na mistrzostwa świata przyjechałem zatem wypoczęty - przyznał.
Nie nastawiam się na nic. Przyjechałem walczyć, bo to są mistrzostwa świata i tu liczą się tylko medale. Pójdę full ogień. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, bo w tym sezonie ani razu ten ogień się nie zapalił
W ostatnim czasie u Żyły pojawiła się zmiana w sprzęcie, która wyraźnie mu pomogła. Skoczek jednak nie chciał zdradzić, co dokładnie.
Wiślanina mogło nie być w Trondheim. Gdyby trzymać się sztywno zasad, to nie powinien miejsca w kadrze na te mistrzostwa świata. Pomogło mu to, że na normalnej skoczni ma dziką kartę jako mistrz świata.
- Byłem pewny, że pojadę na normalną skocznię. Chciałbym jednak, żeby to inaczej wyglądało. Cały ten sezon. Moje przygotowania wyglądały jednak, jak wyglądały przez kontuzję. Nie było czasu, by wszystko dobrze dopasować - zakończył.
Z Trondheim - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:
- Trwają MŚ w Trondheim, a tu takie wieści o Kamilu Stochu. Mowa o powrocie na podium
- Gigantyczny skandal na MŚ w Trondheim. Ponad godzinę czekali werdykt ws. brązowego medalu
- Rozdano pierwsze medale w skokach na MŚ w Trondheim. Historyczny wynik dla Polski
- Fatalny początek mistrzostw świata, poważny wypadek na skoczni. Jest oficjalny komunikat, koniec marzeń


