Pierwsze informacje, jakie zaczęły się pojawiać po śmierci Mateusza Rutkowskiego, mówiły o zatrzymaniu akcji serca. Z kolei w dziale "Na sygnale" w serwisie Góral.info.pl można przeczytać o akcji ratunkowej w Skrzypnem, gdzie Rutkowski mieszkał. "Służby ratunkowe zostały zadysponowane do Skrzypnego gdzie doszło do nagłego zatrzymania krążenia u mężczyzny. Na miejsce udali się ratownicy Zespołu ratownictwa Medycznego oraz strażacy z OSP Skrzypne, OSP Szaflary i JRG Nowy Targ. Ratownicy po przybyciu na miejsce niezwłocznie podjęli czynności reanimacyjne. Niestety, pomimo podjętej akcji mającej przywrócić krążenie nie udało się uratować życia mężczyźnie" - czytamy. Talent Mateusza Rutkowskiego eksplodował w 2004 roku. Został wówczas mistrzem świata juniorów w Strynie. Był pierwszym polskim złotym medalistą tych zawodów w skokach. Z Norwegii wracał w błysku fleszy fotoreporterów. Od razu pojawili się sponsorzy. Drzwi w jego domu niemal nie zamykały się. Wszyscy widzieli w nim ogromny potencjał. Pisano nawet o nim piosenki, choć był zaledwie mistrzem świata juniorów. "Chłopok ze Skrzypnego, coby nie doł rady, hej! Wartko nom przywiezie medol z olimpiady" - śpiewały dzieci ze szkoły podstawowej w Skrzypnem na akademii, na której dziękowano Rutkowskiemu za wspaniały sukces. Niestety młody skoczek nie doczekał w kadrze do najbliższych igrzysk olimpijskich, które w 2006 roku odbywały się w Turynie, choć po sukcesie w Strynie Austriak Heinz Kuttin, ówczesny trener reprezentacji Polski juniorów, mówił o nim: - Wielki talent, a jednocześnie człowiek-zagadka. - Popełniłem w życiu wiele błędów i wiem, że gdyby nie one, moja kariera wyglądałaby inaczej. Nie do końca jednak wszystko to, co się wydarzyło, było moją winą. Ludzie, którzy mnie otaczali, nie bardzo kwapili się do tego, by pomóc mi wyjść z trudnej sytuacji. Zostawili mnie samemu sobie, na lodzie. Olali mnie. Z każdej strony spadała na mnie tylko krytyka. Swoje zrobili też dziennikarze. Mnie wyrzucili z kadry od razu, a był skoczek, który spowodował wypadek po pijanemu i jemu nic się nie stało. Jak ktoś nie jest z zamożnej rodziny, jak ja, to nie może sobie pewnych spraw załatwić. Bogatsi mają lepiej - mówił przed laty Rutkowski w rozmowie ze mną. Sytuacja zmusiła go do pójścia do pracy, ale ciągle próbował robić coś w skokach. A to wystąpił w zawodach Lotos Cup, a to zajął trzecie miejsce w mistrzostwach Słowacji. Na sport nie miał już jednak zbyt wiele czasu. Był kamieniarzem, ale też bywał jednym z deptaczy na zeskoku Wielkiej Kroki w czasie zawodów Pucharu Świata w Zakopanem.