Najciekawszym wydarzeniem pierwszej serii konkursu w Lake Placid był rekord skoczni w wykonaniu Ryoyu Kobayashiego. Japończyk poleciał na 136. metr (rozmiar obiektu to 128 m) i prowadził siedmioma punktami nad drugim Michaelem Hayboeckiem i 7,4 pkt nad Timim Zajcem. Duże problemy z warunkami miała czołówka - Dawid Kubacki na półmetku był 10., Piotr Żyła 17., a Stefan Kraft 19. Halvor Egner Granerud poradził sobie nieco lepiej i zajmował szóstą lokatę. Aleksander Zniszczoł ponownie pozytywnie zaskoczył i był 13. Do rundy finałowej nie weszli Paweł Wąsek (111 m, 36. miejsce) oraz Tomasz Pilch (108 m, 41. pozycja). Szczególnie ten drugi zawiódł - przypomnijmy, że w kwalifikacjach zajął świetną dziesiątą lokatę. Kobayashi nie dał rady. Pierwsza wygrana Wellingera od 2017 roku W drugiej serii Kobayashi nie postawił kropki nad "i". W trudnych warunkach skoczył zaledwie 114 metrów i zwycięstwo trafiło w ręce Andreasa Wellingera, który przed finałem był dopiero piąty. Dla Niemca to pierwsze podium PŚ od 4,5 roku, a także pierwsze zwycięstwo w tych zawodach od grudnia 2017 r. Trzecie miejsce powędrowało do Daniela Tschofeniga. Kubacki awansował na piątą lokatę, wyprzedzając Graneruda, który był ostatecznie siódmy. Norweg może być bardzo smutny - mógł wyrównać rekord Janne Ahonena, który trzynaście razy z rzędu stawał na podium PŚ. To się jednak nie udało. Aleksander Zniszczoł zajął końcowo 13., a Piotr Żyła 19. pozycję. Jeszcze w sobotę odbędzie się konkurs duetów, który wystartuje o godzinie 23:00 czasu polskiego. Do rywalizacji indywidualnej skoczkowie wrócą w niedzielę - o 14:45 rozpoczną się kwalifikacje, a o 16:15 konkurs.