Tomasz Pilch przebojem wdarł się pięć lat temu do świata skoków narciarskich. Miał 17 lat kiedy wygrywał konkursy Pucharu Kontynentalnego. Zadebiutował w Turnieju Czterech Skoczni, a chwilę później w Zakopanem zdobył pierwszy punkt Pucharu Świata. Był czwarty w mistrzostwach świata juniorów w Kandersteg. Wydawało się, że świat stoi przed nim otworem. Tym bardziej że dość szybko założył też na głowę kask z Red Bullem. Kolejne sezony nie były już jednak tak udane. Przebłyski pojawiły się dwa lata temu, ale dopiero teraz wiślanin się przełamał. Znowu zaliczył udany sezon w Pucharze Kontynentalnym. Dwukrotnie - jako jedyny z Polaków - stawał na podium tego cyklu. Do tego zanotował najlepszy sezon w Pucharze Świata. W sumie w 12 konkursach, w jakich wystartował, zdobył 30 punktów. W Rasnovie zapisał na swoim koncie "życiówkę", zajmując 12. miejsce. Bez inauguracji PŚ w skokach w Wiśle. Rewolucja w kalendarzu Udany start w PŚ w skokach, a potem klapa. Polski talent podniósł się jednak Pilch rozpoczął ostatnią zimę całkiem nieźle, bo po raz pierwszy wywalczył punkty na inaugurację sezonu. Był 23. w konkursie w Wiśle. Wydawało się, że ruszy z kopyta, ale kolejne tygodnie powodowały, że frustracja rosła. - To był strasznie ciężki czas dla mnie w Pucharze Świata - powiedział Pilch w rozmowie z Interia Sport. 22-latek miewał dobre pojedyncze skoki, którymi wskakiwał nawet do "10", co pokazuje, że stać go na dobre występy, ale takich prób zdecydowanie zbyt mało w Pucharze Świata. Wiślanin wyraźnie odżył w Pucharze Kontynentalnym po powrocie z wojaży w PŚ. W dwóch pierwszych weekendach startów dwukrotnie stawał na podium. - Od obozu w Zakopanem po Nowym Roku moje skoki były niezłe, a co najważniejsze stabilne, co dawało mi nadzieję na dobre starty - przyznał Pilch. - Od ubiegłego roku zrobiłem na pewno duży postęp. Ubiegłej zimy miałem problem z punktowaniem w Pucharze Kontynentalnym, a tymczasem niemal cały czas byłem w "15". Na inaugurację Pucharu Świata zdobyłem punkty. Poza tym po chwilach słabości potrafiłem zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko na treningach. Umiałem sobie jednak z tym wszystkim poradzić. Mimo trudnych chwil wróciłem do Pucharu Świata, a to wcale nie jest łatwe - to mnie ucieszyło w tym mijającym sezonie - zaznaczył. Nasz skoczek zapowiedział, że w kolejnym sezonie będzie chciał utrzymać progres. Dlaczego Tomasz Pilch nie lata? "Nastawiałem się na loty" Dla Pilcha to był szósty sezon startów w Pucharze Świata, ale jeszcze nigdy nie pojawił się na skoczni do lotów. - Szczerze mówiąc, to w tym sezonie nastawiałem się na to, że mogę wystąpić w lotach i nie ukrywam, że z wielką chęcią polatałbym. Sprawa przed Planicą była jednak jasna. Trenerzy powiedzieli, że o składzie będą decydowały wyniki. Musiałem to zaakceptować. Nie mam do nikogo pretensji. Z kolei przed Vikersund byłem jeszcze trochę chory i trenerzy nie chcieli ryzykować. Na pewno nie bałbym się wystąpić na mamucie. Nawet w Planicy, choć z tyłu głowy jest to, że to jest ekstremalny obiekt - przyznał Pilch. - To, co zrobiłem w tym sezonie, daje mi solidnego kopa przed kolejnym. Muszę być jednak cierpliwy, bo wiem, że w końcu to wszystko zacznie działać i złapię automatyzm - zakończył.