Przed trzema sezonami Halvor Egner Granerud zajął 61. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, mając na koncie osiem punktów. Tyle samo, co Klemens Murańka. W kolejnym cieszył się z Kryształowej Kuli. W sezonie 2020/2021 wygrał 11 konkursów. Obecnie ma na koncie 17 triumfów w zawodach PŚ, co plasuje go na szczycie w norweskich skokach. Stracona szansa w Turnieju Czterech Skoczni Tej zimy, kiedy sięgał po Puchar Świata, na Turniej Czterech Skoczni przyjeżdżał jako lider cyklu. Po dwóch konkursach znajdował się na prowadzeniu, ale szanse na wygraną zaprzepaścił w Innsbrucku. Ostatecznie w niemiecko-austriackiej imprezie triumfował Kamil Stoch, a Norweg wypadł poza podium. Wtedy nie wytrzymał psychicznie. Teraz było inaczej. Granerudowi nie przytrafiło się to, co sześć lat temu jego koledze z drużyny Danielowi Andre Tande. Norweg rywalizował wówczas o końcowy triumf z Kamilem Stochem i przed konkursem w Bischofshofen znajdował się na prowadzeniu. W drugim skoku Tandemu wypięła się jednak część wiązania i tym samym stracił szansę na zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. To przypadło Stochowi. Wystawia język na skoczni Zdarza się, że Granerud na najeździe często wystawia język. Nie jest to jednak oznaka złego zachowania czy lekceważenia rywali. Okazuje się, że Norweg robi nieświadomie. - To jest tylko oznaka mojej koncentracji. Już jako dziecko tak robiłem, kiedy musiałem się skoncentrować - przyznał 26-latek z Oslo, który jest szalenie barwną postacią w świecie skoków. Słynny pradziadek i skok na golasa Jego pradziadkiem był Thorbjoern Egner i stąd właśnie pochodzi jego drugie imię. Dlaczego piszemy o pradziadku? Otóż jest on największym norweskim pisarzem bajek dla dzieci. Na jego książkach wychowało się wiele pokoleń w tym kraju, a na podstawie jednej z nich - "Rozbójnicy z Kardamonu" - wybudowano w 1991 roku w Kristiansand park tematyczny dla dzieci. Z racji swojego pochodzenia Granerud nazywany bywa przez kolegów "artystą". Częściej jednak można go było zapamiętać jako golasa ze skoczni. Wszystko dlatego, że w 2013 roku oddał skok kompletnie nago na skoczni Midtstubakken. Jego wyczyn sfilmowali koledzy i umieścili w serwisie YouTube, a tam "wykręcał" on znakomite wyniki. Aż do czasu. Zniknął jednak, bowiem "naruszał zasady dotyczących nagości i treści erotycznych". Potem jednak ten film wrócił. Ten występek omal nie zakończył kariery Graneruda. Kilku norweskich działaczy, którym nie spodobało się zachowanie młokosa, zażądało wieloletniej dyskwalifikacji zawodnika. Uratował go Clas Brede Brathen, kierownik norweskiej kadry skoków, który wskazał, że zgodnie z regulaminem do oddania skoku poza oficjalnymi zawodami konieczne są, poza nartami, tylko odpowiednie buty i kask. Mało tego. Uznał on, że skoro Granerud potrafi tak dobrze skoczyć nago, to jeszcze lepiej powinien sobie poradzić w pełnym rynsztunku. Powołał zatem 16-latka do kadry juniorów. To jednak nie był koniec wybryków "artysty". W 2015 roku, w duecie z Richardem Haukedalem, ruszył z rozbiegu na Holmenkollen jeden po drugim, w odstępie kilku metrów. Granerud ruszał z kolan kolegi. Z progu odbijali się w odstępie kilku sekund. W powietrzu lecieli jeden za drugim. Sam Granerud tak tłumaczył ten wybryk: - Nazwaliśmy to skokiem w tandemie. Treningi, wykonywane przez wiele lat, stają się czasem nudne. Potrzebowaliśmy wzrostu poziomu adrenaliny w organizmie. Praca w przedszkolu Ten ciągle był chyba za niski w organizmie Graneruda, bo wiosną 2016 roku postanowił spróbować jeszcze czegoś innego. Wziął udział w rywalizacji freestyle'owej. Na nartach biegowych postanowił wykonać salto. Nie skończyło się to dobrze. Przebił wówczas płuco. W roku, w którym wybuchła pandemia, Granerud zaskoczył po raz kolejny. Podjął się pracy w... przedszkolu. - Chciałem spróbować czegoś innego, bo życie skoczka wygląda każdego dnia tak samo - powiedział Norweg. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport