W niedzielę skoczkowie narciarscy wzięli udział w drugim indywidualnym konkursie w Willingen. W zawodach wystąpiło trzech "Biało-Czerwonych". Awansu nie wywalczyli Piotr Żyła i Paweł Wąsek. Po pierwszej serii nadzieje w serca polskich kibiców wlał Aleksander Zniszczoł, który na ten moment najlepiej prezentuje się z podopiecznych Thomasa Thurnbichlera. 29-latek poszybował na odległość 146 m i został liderem. W finale już tak dobrze mu nie poszło. Deszcz i wiatr były dość dużym utrudnieniem dla zawodników. Zniszczoł uzyskał 130.5 m i ostatecznie został sklasyfikowany na 8. pozycji. Ze swojego występu mógł być zadowolony Dawid Kubacki (130 m i 132.5 m). "Mustaf" po pierwszej rundzie zajmował 26. miejsce, a po kolejnej próbie awansował na 18. lokatę. Thomas Thurnbichler "namaścił" Aleksandra Zniszczoła. Co za słowa o Polaku. I to w takim momencie Dawid Kubacki szczerze o swojej formie. "Zrobiłem progres, jestem krok do przodu" Po zawodach 33-latek stanął do rozmów z dziennikarzami i zdradził, że po cichu liczył na lepszy wynik w Willingen. Utrudnieniem była dla niego pogoda. "Wydaje mi się, że zasłużyłem na trochę więcej punktów. Trafiałem, jak trafiałem z warunkami. Ale oceniając swój występ dzisiaj, to oba skoki w konkursie były fajne. Była energia z progu, w powietrzu też bez jakiś większych problemów. No nie uleciało to tak, jakbym chciał. Te warunki są dość zmienne. Jak się trafi, tak się później leci" - wyznał na antenie TVN. Zawodnik został zapytany przez Sebastiana Szczęsnego o to, z jakimi odczuciami wyjeżdża z Niemiec. "Na pewno te uczucia będą mieszane. Po takich konkursach to rzeczywiście zawsze pojawiają się myśli, że 'Mogłem trafić lepiej'. Nikomu się nie dogodzi. Taki sobie sport wybraliśmy, musimy teraz liczyć się z konsekwencjami. Aczkolwiek patrząc na to, jak tutaj skakałem, jak robiłem małe kroczki do przodu, to z tego będę zadowolony. Wynikowo było tak średnio, bo chciałoby się więcej"- zdradził Kubacki. "Ja wierzę cały czas w to, że do swojej dobrej dyspozycji mogę dojść. Wiem, że to nie jest lekka walka, ale wierzę w to. Jakbym nie wierzył, to bym stwierdził, że może lepiej posiedzieć w domu i nic nie robić. Czuje, że robię postęp. W niedalekiej przyszłości może być tak, że przy odrobinie szczęścia te wyniki mogą być inne" - oznajmił skoczek.