Kamil Stoch upadł na skoczni w Innsbrucku, a mimo to zajął czwarte miejsce i jest wiceliderem Turnieju Czterech Skoczni. Dziś odbędą się ostatnie zawody tej wielkiej imprezy. Zmęczenie narasta, a problemów jest coraz więcej. Jak po upadku zachowa się Stoch? Czy pójdzie na całość, a może raczej skoczy asekurancko? O opinię poprosiliśmy prof. Jerzego Żołędzia, który przez lata współtworzył sztab Adama Małysza i jest ekspertem światowej klasy w dziedzinie fizjologii sportu.- W trakcie zawodów, a zwłaszcza tak wymagających jak Turniej Czterech Skoczni, kiedy mamy za sobą serię męczących konkursów, występuje wielkie zmęczenie. To nie tylko dwa skoki, które widać w telewizji, ale na całość składa się rozgrzewka, trening siłowy, zajęcia techniczne, a nawet przemieszczanie się z miasta do miasta. Taki turniej mogą wygrać tylko zawodnicy najlepiej przygotowani - zaczął prof. Żołądź. - Z mojego doświadczenia wynika, że skok w krótkim czasie po upadku, jeżeli nie ma złamań, a są stłuczenia - jest mniej zagrożony niż próba wykonywana dwa lub trzy dni po upadku. Taki upadek, nawet jeśli nie wywołuje złamań, uszkadza mięśnie. A mięśnie, broniąc się i regenerując, wywołują cały szereg reakcji obronnych, łącznie ze stanami zapalnymi. W zależności od stopnia tych uszkodzeń mamy różne poziomy dysfunkcji. W związku z tym trudno mi powiedzieć w jakim stanie są mięśnie Kamila - dodał Żołądź. Stoch i jego ludzie jakby słyszeli podpowiedzi prof. Żołędzia, bo nasz mistrz wziął udział we wczorajszej sesji treningowej. Skoczył znakomicie, uzyskał 141 m, ale po chwili złapał się za kolano. Zdaniem naszego rozmówcy może to być efekt środowego upadku.- Największym problemem w pierwszym skoku po upadku nie jest sam dojazd, ale lot i lądowanie. Lekko nadwerężone części aparatu ruchu, jak kolano, staw biodrowy, czy bark, na który upadł Kamil, mogą mieć negatywne skutki przez najbliższe dni - twierdzi Żołądź.Jedna sprawa to forma fizyczna zawodnika, a druga to stan psychiczny. Upadek i ból w takich sytuacjach potrafią podłamać. Czy można mieć obawy o głowę Stocha? Prof. Żołądź: - Nie martwiłbym się tym. Taki upadek wręcz mobilizuje zawodnika, jeśli jest to skoczek ambitny, a Kamil jest przecież "fighterem". Taka sytuacja zadziała więc na niego mobilizująco. Ważne, żeby wytrzymało ciało, czyli mięśnie, ścięgna i stawy, a o stan psychiczny bądźmy spokojni. - Kamil powinien sobie poradzić, szanse ma duże, choć rywale są bardzo blisko, różnice punktowe są niewielkie. Gdy kilkanaście lat temu Adam Małysz jechał na ostatni konkurs do Bischofshofen, miał większy komfort. W dodatku był wtedy w pełni sił. Kamil stoi jednak przed historyczną szansą wpisania się do panteonu tych, którzy wygrali ten niezwykle wymagający konkurs - podkreśla Żołądź. Nasz rozmówca przez wiele lat był w sztabie Adama Małysza, gdy ten odnosił największe sukcesy. Nie przypomina sobie jednak poważnego upadku byłego podopiecznego.- Najgroźniej wyglądał ten w Salt Lake City, ale nie można tego porównywać. Upadek upadkowi nierówny, bo w grę wchodzą różne czynniki, jak np. prędkość, części ciała na które się spada, przygotowanie zeskoku i wiele innych - kończy Żołądź. Łukasz Szpyrka