Próbowali zablokować karierę Piotra Żyły. Skoczek ujawnia szczegóły
Jeszcze kilka miesięcy temu media w całym kraju rozpisywały się na temat nadchodzącego debiutu Piotra Żyły we freak fightach. Rywalem skoczka narciarskiego miał być były reprezentant Polski w piłce nożnej, Sławomir Peszko, a kibice już zacierali ręce z podekscytowania. Ostatecznie jednak do starcia obu panów nie doszło. Teraz podopieczny Thomasa Thurnbichlera zdecydował, dlaczego ostatecznie nie podpisał kontraktu z żadną federacją freak fightową.
Piotr Żyła nie jest postacią anonimową w świecie sportu. Popularny "Wiewiór" od wielu już lat regularnie dostarcza sporą dawkę emocji fanom skoków narciarskich na całym świecie i od dawna zaliczany jest do grona najlepszych zawodników rywalizujących w Pucharze Świata. Polak swoją rozpoznawalność zawdzięcza jednak nie tylko ogromnym sukcesom w sportach zimowych, ale również swojemu charakterowi. Swoim dobrym humorem skoczek często zaraża rywali, którzy wypowiadają się o nim w samych superlatywach.
Kilka miesięcy temu w mediach pojawiły się pogłoski mówiące o tym, że Piotr Żyła wkrótce da się poznać bliżej fanom sportów walki. Skoczek narciarski bowiem planował debiut we freak fightach, a jego rywalem w oktagonie miał być były reprezentant Polski w piłce nożnej, Sławomir Peszko. Ostatecznie jednak do starcia nie doszło, a temat walki "Wiewióra" w klatce przycichł. Teraz podopieczny Thomasa Thurnbichlera ujawnił, dlaczego ostatecznie nie zadebiutował jako zawodnik mieszanych sztuk walki.
Piotr Żyła zrezygnował w debiutu w oktagonie. Teraz zdradził powód
Piotr Żyła udzielił obszernego wywiadu portalowi Sport.pl, w którym poruszony został temat jego debiutu we freak fightach. Jak się okazało, reprezentant Polski w skokach narciarskich ostatecznie nie zdecydował się na walkę z powodu... kilku szczegółów dotyczących umowy. Kontrakt, który zaproponowano 37-latkowi mocno go bowiem ograniczał. "Gdybym się zdecydował, nie miałbym czasu, żeby trenować jednocześnie jedno i drugie (skoki i freak fighty - przyp. red.). To było kluczowe. Skoki wygrały i wygrywają dalej" - podsumował krótko.
Skoczek sam przyznał, że nie wie, czy byłby w stanie odnaleźć się w świecie freak fightów, gdzie na pierwszym planie nie jest sport, a "dymy" i często patologiczne zachowania. Chciałby jednak zaryzykować. “Jeśli nie spróbuję, to się nie przekonam. Pojawiła się opcja, żeby w to wejść, byłem zainteresowany, ale teraz odeszło to na dalszy plan. Nie patrzę na to, co tam się dzieje. Dla mnie to dodatek do mojego sportu, sprawdzenie się w czymś nowym. Test innej dyscypliny: trochę na wyższym poziomie, bo byłaby pewnie przy tym spora oglądalność i zainteresowanie, ale naprawdę ciekawej. Mógłbym walczyć, ciągnie mnie do tego. Gdy pojawiła się oferta, to trochę poboksowałem, miałem treningi i czułem się w tym dobrze. Kręciło mnie to" - stwierdził.