Udane występy Polaków w konkursach w Zakopanem. W sobotę "Biało-Czerwoni" w składzie Kamil Stoch, Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Dawid Kubacki stanęli na drugim stopniu podium, a w niedzielę ostatni z nich mógł jeszcze celebrować miejsce w najlepszej trójce zawodów indywidualnych. Kubacki był drugi, zaraz za Halvorem Egnerem Granerudem. Mógł czuć niedosyt, bowiem przegrał z Norwegiem o włos. Finałowy skok oddawał przy fatalnych warunkach pogodowych. Pojawiły się głosy, że Polak został skrzywdzony i powinien był wystartować dopiero, gdy wiatr nieco się uspokoi. Sam zainteresowany starał się studzić emocje. Na konferencji prasowej wyjaśniał, jak to wszystko wyglądało z jego punktu widzenia. "Sam fakt tego, że wiatr był w korytarzu, żeby dostać zielone światło, musiał być spełniony, bo automat inaczej tego zielonego światełka nie jest w stanie przepuścić. Taką mieliśmy pogodę, że tutaj się, podejrzewam, bardzo dynamicznie zmieniało. Jeden dostawał plus 20 punktów, następny plus 8, a jeszcze kolejny na minusie, blisko zera. To była bardzo dynamiczna sytuacja i w niejednym przypadku zdarzało się, że warunki, przy których było wciśnięte zielone światło, nie były tymi, jakie skoczek miał, gdy dojeżdżał do progu" - opowiadał. Sygnalizował, że absolutnie nie ma żalu do jury zawodów. Podczas spotkania z mediami wydarzyło się coś jeszcze. Sytuację zainicjował zwycięzca zawodów w Zakopanem, Halvor Granerud. Zażartowali z prezydenta Andrzeja Dudy na skokach w Zakopanem. Wrócił temat drogiego paliwa Miłe zachowanie Halvora Graneruda na konferencji prasowej. Wcześniej zachwalał polskich kibiców: "Najlepsi na świecie" Halvor Egner Granerud i Stefan Kraft jako pierwsi zabrali głos na konferencji prasowej. Po tym, jak odpowiedzieli na pytania, wstali od stołu i wtedy Norweg zdecydował się na nieco zaskakujący, choć oczywiście miły gest. Wyciągnął plastron ze swoim numerem startowym i poprosił, by koledzy się na nim podpisali. Niektórzy dopatrują się między norweskim skoczkiem a Polakiem jakichś zgrzytów i zaciekłej rywalizacji. Ta jest, ale jedynie na skoczni. Poza nią panowie się lubią i - jak było widać - darzą szacunkiem. Nie obyło się jednak bez odnoszących się do sytuacji żartów. "No proszę, Granerud poprosił Kubackiego o autograf" - padło z sali. Wcześniej norweski skoczek w ujmujący sposób wypowiedział się o polskich fanach. Wyszedł na wybieg, by stanąć na najwyższym stopniu podium, odebrać nagrodę i wysłuchać narodowego hymnu. Następnie publicznie wyznał: "Kibice w Zakopanem są najlepsi na świecie". Wielka Krokiew na pewno pozytywnie zapisze się w jego pamięci. Choć, jak opowiadał po piątkowych kwalifikacjach, do tej pory miał co do niej raczej mieszane uczucia. "Nie zakochałem się w tej skoczni, ale mam nadzieję, że do tego dojdzie. To nie jest zdrowa relacja, ale możemy się dogadać" - opowiadał. Czary na Wielkiej Kroki. Kamil Stoch był w szoku. "To cud"