Pożar w skokach, a Apoloniusz Tajner zapadł się pod ziemię. Wiemy, co z nim
Po wieńczącym sezon konkursie w Planicy w kadrze polskich skoczków narciarskich wybuchł pożar. Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła przed kamerami telewizyjnymi wyrazili niezadowolenie z decyzji podjętej przez PZN. Są rozczarowani, że związek nie skonsultował z nimi nieprzedłużenia umowy z Michalem Doleżalem. Pojawiają się głosy, że tej afery w ogóle mogłoby nie być, gdyby w Słowenii obecny był Apoloniusz Tajner. Miałby szansę załagodzić konflikt i zdusić sprawę w zarodku. Tymczasem prezes PZN jakby zapadł się pod ziemię. Już wiadomo, co się z nim dzieje.

Na zakończenie bieżącego sezonu (ogółem mało udanego dla polskich skoczków, zgromadzili najmniej punktów od rozgrywek 2015/2016) w kadrze "Biało-Czerwonych" wybuchł pożar. Po zawodach w Planicy Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła bez ogródek powiedzieli przed kamerami Eurosportu, co sądzą o zakończeniu współpracy PZN z dotychczasowym szkoleniowcem, Michalem Doleżalem.
Stoch był rozczarowany, że decyzja o nieprzedłużeniu współpracy z trenerem została podjęta bez konsultacji z nim i resztą kolegów z kadry, a Kubacki ocenił, że skoczkowie "zostali na lodzie" i że związek być może zastąpi Doleżala "byle kim". W podobnym tonie wypowiedział się Żyła. "To przykre, bo my tak naprawdę nie wiemy nic. Sezon praktycznie się skończył, a my nie mamy planu, trenera, nic" - skwitował.
Sytuacja jest bardzo napięta, a Adam Małysz - by jej nie eskalować - postanowił wyjechać z Planicy. Zauważono też zupełną nieobecność innej postaci kluczowej w świecie polskich skoków.
Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner milczy na temat konfliktu w kadrze. Dlaczego nie było go w Planicy?
Po Planicy pojawiły się głosy, wedle których wewnętrzne niesnaski już od jakiegoś czasu trawią kadrę. Część osób zastanawia się, dlaczego w sprawę - przynajmniej oficjalnie - nie zaangażował się Apoloniusz Tajner. Prezes PZN wydaje się być osobą poza konfliktami i możliwe, że potrafiłby ugasić pożar. Mógłby osobiście przekazać skoczom decyzję o nieprzedłużeniu umowy z Doleżalem i im ją wyjaśnić.
Gdyby istotnie Tajner był razem z reprezentacją w Planicy, niewykluczone, że w ogóle nie byłoby afery i medialnej burzy. A obecność prezesa na konkursie w Słowenii była planowana. To właśnie tam miał symbolicznie pożegnać się ze skokami, wszak wkrótce kończy się jego kadencja w Polskim Związku Narciarskim. Wedle statutu federacji nie będzie mógł ubiegać się o reelekcję, co oznacza, że niebawem poznamy nazwisko nowego prezesa związku.
Apoloniusz Tajner wytłumaczył portalowi Sport.pl, dlaczego musiał zrezygnować z wyjazdu. Okazuje się, że zatrzymało go zakażenie koronawirusem.
W ubiegłym tygodniu otrzymałem pozytywny wynik testu na covid. Poinformowałem o tym najbliższych współpracowników. Byłem na izolacji w domu. Niestety z tego powodu nie mogłem wyjechać do Planicy. Od poniedziałku będę już w PZN-ie
Można się spodziewać, że po powrocie do zdrowia i obowiązków zawodowych prezes PZN zajmie stanowisko w sprawie Doleżala i konfliktu w kadrze. Do tej pory jedynym przedstawicielem federacji, który zabrał głos, był sekretarz generalny, Jan Winkiel. "Na razie chcemy przeprowadzić jeszcze szersze konsultacje z zawodnikami. Nie spodziewałbym się większej medialnej eskalacji. Błędy komunikacyjne między zawodnikami, zarządem i sztabem trzeba naprawić jak najszybciej" - zapowiedział w TVP Sport. Dodał, że komunikatu dotyczącego tego tematu można oczekiwać najwcześniej we wtorek, po posiedzeniu prezydium zarządu.



