Rozegrana tuż przed startem zawodów seria próbna dawała nadzieję na to, że przy odrobinie szczęścia to może być naprawdę udane popołudnie dla Polaków. Kadra trenera Thomasa Thurnbichlera zajęła w niej czwarte miejsce, tracąc 12,1 pkt do trzeciej Austrii i 12,7 pkt do drugiej Słowenii. Na czele stawki - już ze sporą przewagą - uplasowali się Norwegowie. By jednak możliwa była walka o podium, nasi skoczkowie musieli od samego początku wziąć się do roboty. Jako pierwszy z "Biało-Czerwonych" na belce zasiadł Aleksander Zniszczoł, który rozczarował, skacząc 119 m. W efekcie sporo traciliśmy nie tylko do czołowej trójki z serii próbnej, lecz także do Niemców i Amerykanów, bo Kevin Bickner poszybował aż 134 m. Przed nami po skoku Yanicka Wassera (124 m) plasowali się także Szwajcarzy. Za odrabianie strat miał wziąć się Kamil Stoch, ale swoją próbą nie zrobił wielkiego wrażenia. Jego 125,5 m pozwoliło nam wyprzedzić jedynie Szwajcarów. Po drugiej grupie koszmarne wieści usłyszeli Finowie. A wszystko ze względu na dyskwalifikację Kasperiego Valto, przez którą spadli na ostatnie miejsce. Polski skoczek znalazł się w tarapatach. Potrzebna była natychmiastowa reakcja. "Byłem zniesmaczony" PŚ w Zakopanem. Polacy daleko od czołowej trójki na półmetku Prawdziwy powód do radości kibicom zgromadzonym pod Wielką Krokwią dał skok Dawida Kubackiego. "Mustaf" poleciał aż 131,5 m, co przy 113,5 m Andrewa Urlauba pozwoliło nam wyprzedzić - i to z kilkunastopunktową przewagą - reprezentację Stanów Zjednoczonych. Ostatni z Polaków Paweł Wąsek także bez zarzutu wywiązał się z postawionego przed nim zadania i mimo silnego wiatru w plecy pofrunął 133 m. Najdłuższą próbą mógł pochwalić się Johann Andre Forfang, który "przeskoczył Wielką Krokiew", lądując na 142. metrze. W efekcie jury obniżyło belkę na ostatnie próby w tej części rywalizacji. W tych okolicznościach niezadowolony z siebie Daniel Tschofenig osiągnął 132 m. Mimo to na półmetku zmagań Austriacy cieszyli się sporą, niemal dwudziestopunktową przewagą nad Norwegami. Trzecie miejsce zajmowali Niemcy, a czwarte Słowenia. Polacy wywalczyli piątą pozycję, tracąc 71 pkt do liderów oraz 38,5 pkt do podium. Kamień milowy Kamila Stocha, rekord wyśrubowany w Zakopanem. Nie ma sobie równych Austriacy najlepsi na Wielkiej Krokwi. Polacy na piątym miejscu Drugą serię otworzył niebywałym skokiem na odległość 141,5 m Amerykanin Kevin Bickner. Aleksander Zniszczoł mógł mu tylko pozazdrościć. Sam skoczył bowiem 125 m. Pozwalało nam to utrzymać kilkanaście punktów przewagi nad ekipą ze Stanów Zjednoczonych, ale nie dawało większych nadziei na pościg za ścisłą czołówką. Spory progres w drugiej serii wykonał Kamil Stoch, który wykorzystując dobre warunki zdołał dolecieć do 131. m, za to nieco słabiej niż w pierwszej serii spisał się skaczący już w trzeciej grupie Dawid Kubacki (128 m). Występ "Biało-Czerwonych" zwieńczył kapitalnym skokiem na odległość 138 m Paweł Wąsek, który znów udowodnił, że jest sportowym liderem naszej kadry. Już przed jego próbą Polacy byli jednak pewni zajęcia piątego miejsca. Pasjonująca była końcówka konkursu. Anze Lanisek - tuż po tym, jak skrócono mu rozbieg - poleciał aż 144 m. Zabrakło mu więc tylko 3 m do rekordu Wielkiej Krokwi. Z jeszcze niższej belki startował po chwili Johann Andre Forfang. Skoczył 132,5 m, przez co Norwegowie spadli za Słoweńców. Konkurs zwieńczył Daniel Tschofenig (135 m), pieczętując triumf Austriaków. PŚ w Zakopanem. Wyniki konkursu drużynowego: 1. Austria (1170,4 pkt) 2. Słowenia (-40,8 pkt) 3. Norwegia (-47,5 pkt) 4. Niemcy (-60,4 pkt) 5. Polska (-133,4 pkt) 6. Szwajcaria (-161,2 pkt) 7. Stany Zjednoczone (-184,6 pkt) 8. Japonia (-202,5 pkt)