Lillehammer było drugim przystankiem na drodze pucharowych zmagań w sezonie 2023/2024. Zawodnicy rywalizowali w sobotę na skoczni normalnej, a dzień później zawody odbywały się na dużym obiekcie. Choć "Biało-Czerwoni" nie odgrywali pierwszoplanowych ról w miniony weekend, mogli liczyć na wsparcie rodaków. Do Norwegii zawitali nie tylko kibice, ale również słynny duet, który jest odpowiedzialny za atmosferę podczas Pucharu Świata w Zakopanem. DJ Ucho i DJ Mikee tym razem zadebiutowali w Norwegii. "Razem z Michałem Sieczko tworzymy grupę Crowd Supporters. Od wielu lat kontaktujemy się z różnymi krajami. Były takie momenty, w których nam dziękowano. W tym roku Norwegowie odezwali się do Michała. Zapytali, czy będziemy chcieli rozkręcić atmosferę na skoczni. Oczywiście zgodziliśmy się bez wahania. Było mroźno, ale pięknie. (...) Organizatorzy chcieli zapewnić coś więcej niż tylko muzykę i same skoki zawodników. Musieliśmy zadbać o oprawę, animacje, przygotować zabawy... W skrócie znaleźć sposób na to, jak rozgrzać fanów do czerwoności. Norwegia chciała mieć Zakopane w Lillehammer" - wyjaśnił w rozmowie z "WP SportoweFakty" DJ Ucho. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Gospodarze mówią wprost o dużym problemie. To dla nich duża szansa. Jest skład polskiej kadry, wystąpi siedmiu skoczków Norwegowie nie owijają w bawełnę. Polacy im nie pomogli Wydawać by się mogło, że w Skandynawii nie zabraknie kibiców na trybunach. Norwegia bowiem od wielu lat słynie ze sportów zimowych. Jednakże w tym roku obyło się bez tłumów pod skocznią. Gospodarze chcąc zaangażować ludzi, poprosili o pomoc wspomnianych artystów, jednak nawet oni nie zainteresowali mieszkańców Lillehammer. Jak podają Norwegowie, szacuje się, że bilety zawody PŚ kupiło łącznie 1400-1500 widzów. "Chcielibyśmy, aby więcej osób mogło doświadczyć takiej atmosfery i dobrych artystów. Szczerze mówiąc, zależy nam na znacznie większej publiczności" - dodał dyrektor zarządzający Per Olav Andersen. Zdaniem wspomnianego Bardala na sytuacje wpłynęła dyspozycja reprezentantów gospodarzy i... "Biało-Czerwonych". "Norwegowie muszą wrócić na właściwe tory, a jeden z nich powinien walczyć o wygraną. Drugą kwestią są Polacy. Powinno być kilku zawodników, którzy będą walczyć z czołówką, bo Polacy pomagają tworzyć atmosferę" - mówi. Najpierw Kamil Stoch, teraz Piotr Żyła. Alarm z polskiej kadry. "Sygnał, że coś poszło nie tak"