Niedawno Interia Sport próbowała porozmawiać z Janem Habdasem. Ten jednak nie odpisał na zapytanie o wywiad. Okazja, by porozmawiać, nadarzyła się przy okazji mistrzostw Polski w skokach narciarskich na igelicie w Zakopanem. Na Średniej Krokwi Habdasowi nie poszło. Nie był skory do rozmowy, ale jednak tym razem się nie wywinął. To nie była łatwa rozmowa. Piotr Żyła mówił o dramacie i bezradności. Pozbierał się i miał powody do radości Jan Habdas walczy z poważnymi problemami. Niemal zniknął Widać, że Habdas jest totalnie rozbity, a przecież kilkanaście miesięcy temu cieszyliśmy się z tego, że jego talent eksplodował. Wydawało się, że będzie pewniakiem w kadrze na kolejne lata, a on tymczasem niemal zniknął. Nie tylko z rywalizacji w skokach, ale też z social mediów, w których zazwyczaj był bardzo aktywny. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Trudno się z tobą skontaktować, ale udało się dopaść cię na mistrzostwach Polski. Jan Habdas: - Nie udzielałem wywiadów w ostatnim czasie. Chciałem się trochę bardziej odizolować od tego wszystkiego. Od czego? - Nie ukrywam, że nałożyłem na siebie zbyt dużą presję. Zmagałem się z wieloma problemami, jak waga zbyt duża waga i brak energii. To wszystko przeszkadzało mi na skoczni. Byłem zdołowany. Uznałem, że dopiero, jak będę się lepiej czuł i wróci dobra dyspozycja, to wtedy zacznę działać medialnie. Także w Internecie. Nie jestem jednak jeszcze w tym miejscu. Kiedy tylko wykonuję krok do przodu, to zaraz robię dwa do tyłu. Jesteś chyba w trudnej sytuacji. Przed sezonem zostałeś warunkowo przydzielony do kadry A. Pewne kryteria miałeś spełnić do końca października, ale chyba nie udało się do końca. Jak to się dalej potoczy? - Mamy tak ułożony system pracy, że w każdej chwili można wskoczyć do składu pierwszej kadry. Najlepszym przykładem jest Kuba Wolny. On pokazał, że nawet, jak trenuje się obok, to jest szansa na zrobienie kroku naprzód. Nie przejmuję zatem za bardzo tym, jeśli nadal nie będę w kadrze A. Znamy cię jako wesołego i uśmiechniętego skoczka z mediów społecznościowych. Ile z tego Jana Habdasa zostało? - Od roku właściwie nie ma mnie w social mediach. I to może mówić wiele. Za mną naprawdę trudny okres. Dawałem z siebie 110 procent, a jednak nie widziałem efektu. I to jest największy problem. To boli. Ponad półtora roku temu zostałeś podwójnym medalistą mistrzostw świata juniorów. Miałeś srebro z rywalizacji drużynowej i brąz z konkursu indywidualnego w Whistler. W końcówce sezonu 2022/2023 w Pucharze Świata byłeś 11. w Lahti. Wydawało się, że będzie jak w bajce. Wszystko się jednak posypało. Co poszło nie tak? - Latem ubiegłego roku dosłownie z tygodnia na tydzień posypała się cała moja forma, choć czułem początkowo, że w tym okresie jeszcze nie byłem w tak dobrej dyspozycji. Była zmiana sprzętu, skoczni i otoczenia i mnie nie było. Od tamtej pory próbuję się pozbierać, ale nie ukrywam, że mam z tym problem. Trenerzy nie pomagali? - Nie chcę nikogo obwiniać za to, co się stało, bo najpierw powinien u siebie poszukać błędów. A największym problemem wciąż jest waga? - Teraz już nie. Nie mogę się pozbierać technicznie. Muszę sobie wbić do głowy trochę inną wizję tych skoków. Może zabrakło u mnie konsekwentnego dążenie do tego, by utrwalić jeden pomysł na skok. Za szybko robiłem kolejny krok i tak wszystko psuło się po kolei. Wracasz do tych najlepszych skoków sprzed dwóch sezonów? - Pozmieniałem się trochę i moje czucie na ten moment jest zupełnie inne. Trudno byłoby zatem to porównywać. Zobaczyłem raz czy dwa, jak to wtedy wyglądało. Ambicje nadal masz duże? - Pewnie, choć teraz jestem podłamany. Po to jednak trenuję i ciężko pracuję, by zrobić w końcu progres. Chwilę wcześniej powiedziałeś, że za tobą trudny okres. On rzeczywiście jest już za tobą? - Wydaje mi się, że w ostatnim czasie była tendencja zwyżkowa u mnie. Zacząłem łapać dobre czucie, ale niestety zmieniłem skocznię i w Zakopanem znowu nie mogłem sobie poradzić. To jest dołujące. Nie załamuję się jednak. Pracujesz z psychologiem? - Tak. W takich momentach to niezbędna pomoc. W to lato było bardzo trudno znaleźć radość ze skoków, bo nic nie wychodziło, ale w ostatnim czasie wrócił trochę dobry humor. Niestety znowu podpiłowałem moje skrzydła w Zakopanem. Mam nadzieję, że odbuduję się do zimy. W Zakopanem - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport