Paweł Wąsek przez lata należał do grona najlepszych juniorów świata. Dość płynnie przeszedł też w wiek seniora. Na koncie ma występy w zimowych igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym i mistrzostwach świata w lotach. W żadnej z tych imprez nie dał plamy. Nie wyróżniał się też specjalnie. Ot, był solidnym zawodnikiem naszej ekipy. Thomas Thurnbichler odkrył karty. Powrót Dawida Kubackiego Dwie wygrane Pawła Wąska i cyrkowa sztuczka. "Nie czuję się jednak, jakbym zawojował świat" Dwa lata temu Wąsek zaczął nabierać rozpędu. W Zhangjiakou, gdzie odbywała się rywalizacja zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie, najpierw przegrał walkę o miejsce w drużynie na normalnej skoczni, ale potem był 21. na dużej i wywalczył miejsce w ekipie na konkurs drużynowym, w którym Polacy zajęli szóste miejsce. To po tych zawodach Kamil Stoch, trzykrotny mistrz olimpijski, tak powiedział o tym zdolnym i pracowitym skoczku: - Paweł jest na dobrej drodze, by być jednym z najlepszych w tej dyscyplinie. Po igrzyskach Wąsek pierwszy raz w karierze stanął na podium w Letnim Grand Prix. Był wówczas drugi w Rasnovie. Potem zaliczył najlepszą zimę w Pucharze Świata. Bez błysku, ale bardzo solidną, która dawała nadzieję, że zawodnik ten zrobi kolejny krok naprzód. Niestety przyszedł fatalny sezon dla Biało-Czerwonych. Posypali się wszyscy nasi skoczkowie. W tym także Wąsek. Od wiosny trwa odbudowywanie tego wszystkiego. I wygląda to obiecująco. Wąsek był naszym najlepszym skoczkiem w Letnim Grand Prix w Wiśle. Skakał bardzo solidnie i równo. Tydzień później zanotował najlepszy występ w karierze latem. Wygrał dwa konkursy LGP w Rasnovie. - Oddawałem dobre skoki i nie popełniałem zbyt wielu błędów. To dało zwycięstwo, choć stawka zawodników - nie ma co ukrywać - była gorsza niż na niejednym Pucharze Kontynentalnym. Takie zwycięstwa jednak dają dużo pewności siebie. Dzięki nim jest jeszcze większa motywacja do pracy. Nie czuję się jednak tak, jakbym zawojował świat. Nie ma co popadać w samozachwyt. Cieszą mnie jednak moje poprawne skoki. Idziemy dobrą drogę w tę stronę, by były one bardzo dobre. Na pewno czuję się teraz lepiej niż ubiegłej zimy, czy ostatniego lata. Oczywiście to jeszcze nie są takie skoki, jakie chciałbym oddawać zimą. Na to jeszcze przyjdzie czas - mówił Wąsek w rozmowie z Interia Sport. W jednym z konkursów nasz skoczek musiał lądować bez zapięcia, bowiem to urwało się w momencie zetknięcia nart z podłożem. Musiał się bronić przed upadkiem. Zrobił to przy tym tak, że sędziowie nic nie zauważyli. 25-latek zaimponował znakomitą koordynacją ruchową. Kiedyś w mediach społecznościowych zaprezentował iście cyrkowe umiejętności. Teraz to mu się przydało. - Pomogło chyba przede wszystkim to, że jak byłem dzieckiem, to rodzice skupili się na tym, bym najpierw nauczył się bardzo dobrze jeździć na nartach alpejskich, a dopiero potem uczył się skakać. To w takich sytuacjach pomaga. Zaraz po wylądowaniu od razu poczułem, że pięta zaczęła latać na prawo i lewo. Dałem jednak radę - opowiadał Wąsek. Wygląda na to, że skoczek z Ustronia wraca na dobrą drogę. Po słabszym roku znowu robi kolejny krok do przodu. Ostatnia zima kosztowała go wiele. Stracił sponsora Wąsek jest wiceliderem Letniego Grand Prix. Nie ukrywa, że chciałbym powalczyć o podium, ale podkreślił też, że dla niego priorytetem jest zima. Skoczek WSS Wisła jest u progu sezonu zimowego, ale po ostatnim otrzymał cios. Stracił bowiem sponsora. Być może po dobrych występach latem, pojawi się na horyzoncie ktoś, kto zechce wesprzeć tego zdolnego i pracowitego sportowca. - Te zwycięstwa to dla mnie dobra sprawa. Dostanę zastrzyk finansowy (Wąsek zarobił za wygrane w Rasnovie 10 tysięcy euro - ok. 45 tysięcy złotych - przyp. TK), bo straciłem sponsora. Dzięki temu będę miał za co dotrzeć na treningi. Nie ukrywam, że moim celem jest równanie do najlepszych na świecie. Tylko to może mi zapewnić spokojne życie - przyznał Wąsek. W Rasnovie nie było Thomasa Thurnbichlera, trenera naszej kadry skoczków, bo jego partnerka spodziewa się rozwiązania na dniach. Z zawodnikami był m.in. Maciej Maciusiak, asystent Austriaka. - Skoki Pawła - poza pierwszym, kiedy poleciał do przodu i stracił równowagę - były powtarzalne. W niektórych brakowało jeszcze odpowiedniego trafienia w próg. Zdarzało się też, że obijało mu narty nad bulą. To był jednak dobry i wysoki poziom skoków. Paweł systematycznie idzie w górę od momentu, kiedy ćwiczył w tunelu w Sztokholmie. Tam zmieniliśmy nieco ułożenie rąk w locie. Wykonuje teraz inną pracę. To przyniosło efekty. Z treningu na trening wygląda coraz lepiej. Widać, że jest coraz pewniejszy na skoczni. Dla nas celem nie jest oczywiście lato, ale zima i mistrzostwa świata w Trondheim. Żeby jednak tam odegrać znaczące role i bić się o medale, to trzeba dobrze skakać w Pucharze Świata. I taki jest nasz cel - mówił Maciusiak w rozmowie z Interia Sport. - Wracając do Pawła, to widać, że pracuje na pełnych obrotach i małymi krokami staje się coraz lepszym zawodnikiem. Wierzę, że jeśli zawita zimą do grona najlepszych, to pozostanie wśród nich na długo - dodał.