Polski skoczek pod ścianą. Najpierw ciężka kontuzja, później kolejne problemy
W wielu krajach, gdzie skoki narciarskie są dyscypliną niedofinansowaną, sportowcy muszą sobie radzić na różne sposoby, by móc kontynuować trenowanie tej dyscypliny. Wydawało się, że w Polsce nie jest to już aż tak problemem - większy dostęp do sponsorów i wsparcie rzadko kiedy sprawiają, że zawodnik znajduje się pod ścianą. W przypadku Mateusza Gruszki sytuacja jest jednak inna. Skoczek doznał ciężkiej kontuzji, a powrót po niej okazał się niezwykle trudny. Przeszkadza przede wszystkim brak finansów.

Do brzemiennego w skutkach zdarzenia doszło w sezonie 2022/2023. Mateusz Gruszka zerwał wtedy więzadło i mimo rehabilitacji i powrotu do treningów znalazł się już poza kadrą. To oznaczało, że musiał radzić sobie sam, pozyskiwać sam sponsorów i na treningi i sprzęt wykładać z własnej kieszeni. A za coś jeszcze trzeba żyć.
Mateusz Gruszka poza kadrą. Musi liczyć na innych
"Jeśli skoczek pokroju Mateusza za główne starty w sezonie ma uznawać Orlen Cup, to już kwestia hobbystyczna. Startując w zawodach międzynarodowych, musisz podchodzić do tego już bardziej profesjonalnie. Tylko, że przydałaby się jakaś motywacja, przekonanie, że jest szansa na wyjazd na FIS Cup na Puchar Kontynentalny" - mówił w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Jakub Kot. Kot jest klubowym trenerem Gruszki i wielokrotnie wskazywał na problemy, z jakimi zmagają się skoczkowie niebędący w kadrze.
"Obserwujesz z boku sytuacje, że zawodnik łudzi się, że dostanie szansę, bo jadąc z tej samej belki podczas treningów, był lepszy od kadrowiczów, ale ostatecznie nie otrzymuje powołania, bo na zawody jedzie... kadrowicz" - mówił. Wyjazdy, nocleg i koszty wyżywienia Gruszka musiał pokrywać z własnej kieszeni. W drugi weekend lutego udało mu się pojechać na FIS Cup do Eisenerz, gdzie dwukrotnie był najlepszym z Polaków. Gdyby jednak nie przychylność Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, który opłacił fakturę, Gruszka w ogóle nie miałby możliwości pojawić się w Austrii i dobrze zaprezentować.
Mateusz Gruszka studiuje i pracuje, a potem na trening
Zerwanie więzadeł w skokach narciarskich jest częstym problemem. By się wyleczyć, potrzebny jest zabieg, a potem długa i żmudna rehabilitacja. Poza kadrą zawodnik zdany jest sam na siebie i ewentualnie na pomoc klubu. "Wiadomo, że coś tam musiałem zapłacić ze swoich, ale miałem szczęście, bo przy rehabilitacji dużo pomagali mi wtedy Rafał Kot i Krystian Kołodziej. Nie wiedziałem, czy wrócę jeszcze do skoków, wtedy zeszły na dalszy plan. Zacząłem studia, więc pomyślałem, żeby może zacząć robić co innego w życiu. Dziewczyna mówiła mi jednak, żebym wrócił na skocznię. Dzwonił też trener Jakub Kot i ostatecznie stwierdziłem, że jeszcze pójdę skoczyć. Nie po to, żeby od razu być najlepszy tylko po prostu poskakać z pasją" - opowiadał Mateusz Gruszka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Na co dzień Gruszka studiuje i pracuje w jednej z zakopiańskich karczm. "Czasem kończy się pracę o północy. Zanim dojedzie się do domu, mija pół godziny, szykujesz się do spania i już jest pierwsza, a o ósmej musisz wstać na trening. Po treningu wracam się przebrać, wykąpać i jadę do pracy. Jeśli akurat danego dnia nie trenuję, to po prostu szybciej zaczynam w karczmie. Ciężko to wszystko łączyć, ale jakoś się udaje" - mówił skoczek.
Żeby być konkurencyjnym w skokach narciarskich trzeba mieć też dostęp do dobrego sprzętu. "Trenując poza kadrą, jest pod tym względem ciężko. Wiadomo, narty jeszcze się gdzieś załatwi, ale już gorzej z kombinezonami... Za jeden płaciłem sobie sam, a z drugim na mistrzostwa Polski pomógł mi mój trener Kacper. Do tego dochodzą buty... Jest oczywiście dofinansowanie ze strony klubu, ale wiadomo, że to nie wystarcza na wymianę tego sprzętu tak szybko, jakby się chciało" - dodał Gruszka.
Póki co w ten sposób skoczek próbuje przetrwać w, jak nazwał to Jakub Kot, "skokowym czyśćcu". Wielu innych na jego miejscu już by się poddało, ale z Gruszką walczy też jego klub i kto wie, może sytuacja 23-letniego zawodnika niebawem się odmieni, a wraz z nią być może dojdzie również do systemowej zmiany.

