Ciekawą historię do niedawna utalentowanego, dziś 25-letniego Leji przedstawia branżowy portal skijumping.pl, który przeprowadził rozmowę z zawodnikiem rodem z Koniówki (gmina Czarny Dunajec).Jeszcze nie tak dawno temu, bo do sezonu 2015/16, jako zawodnik klubu AZS Zakopane skoczek był członkiem kadry narodowej juniorów. Niestety później już wiodło mu się gorzej i przestał być objęty centralnym szkoleniem.To automatycznie oznaczało, że znalazł się na wielkim rozdrożu. Mając do wyboru dwie drogi, postawił na pracę, która da mu pieniądze i pozwoli się utrzymać. - Skoki narciarskie to już moje hobby, zrezygnowałem z zawodowstwa. Podjąłem taką decyzję między innymi ze względu na brak indywidualnego sponsora i finansów. (...) Pewnego czasu nie dostałem się do kadry, choć liczyłem na to, że znajdę się w niej. Wyniki robiły swoje, ale okazało się wręcz przeciwnie. Nie chcieli mnie w kadrze i poszedłem do kombinacji norweskiej - oto słowa Leji z obszernego wywiadu. Krzysztof Leja czuł się skrzywdzony Tak oto podjął decyzję, aby pójść na budowę. Pracuje pięć razy w tygodniu po dziesięć godzin dziennie. Jednak definitywnie nie porzucił skoków, trenuje w czasie wolnym i stać go na to, aby wygrywać z kadrowiczami. Kilka dni temu pokonał m.in. Jarosława Krzaka i Mateusza Gruszkę, a wiosną został wybrany najlepszym zawodnikiem wśród seniorów cyklu LOTOS Cup 2021.Czy ma żal o to, jak potoczyła się jego kariera? Czy wcześniej powinien dostać prawdziwą szansę?- Mógłbym powiedzieć dużo słów, jeśli nie chciałbym wiązać przyszłości ze skokami narciarskimi, ale nie chcę. Czułem się skrzywdzony - wyznał Leja, do którego od ośmiu lat należy rekord normalnej skoczni w Szczyrku (116 m). Art