Reforma wprowadzona przez FIS ma w założeniu sprawić, że w konkursach najwyższej rangi będą skakali zawodnicy z większej liczby państw - do tej pory ci, którzy reprezentują słabsze kraje, niekiedy mieli problem nawet z przejściem przez kwalifikacje, nie mówiąc już o wejściu do czołowej trzydziestki i zdobyciu punktów Pucharu Świata. Po wprowadzonych zmianach maksymalna liczba miejsc dla danego kraju to sześć, a i to dotyczy tylko wybranych - Polacy polecą do Ruki zaledwie w piątkę, choć w przeszłości przy dawnych zasadach zdarzało się, że mogli wystawić nawet siedmioosobowy skład. Zmiany oznaczają, że miejsca w kadrze zabraknie dla wielu znanych skoczków - Niemcy zaczną sezon m.in. bez Markusa Eisenbichlera czy Constantina Schmida, w polskim składzie nie ma za to Macieja Kota. Zawodnicy startujący dotąd w Pucharze Świata przeniosą się w tej sytuacji do Pucharu Kontynentalnego, którego poziom zapewne wzrośnie - do cyklu dołączy co najmniej kilku skoczków. Nagrody dla zaplecza nie wzrosną jednak znacząco - na zwycięzcę będzie czekało nie 500, a 1000 franków szwajcarskich; próżno też liczyć na większy marketingowy potencjał cyklu, bo relacje telewizyjne z Pucharu Kontynentalnego nie są planowane. Dawid Kubacki zmaga się z chorobą. Niepokój przed startem sezonu Zniszczoł mówi ostro. "FIS zabije ten sport" Swój głos na temat zmian postanowił zabrać Aleksander Zniszczoł. Polski skoczek na razie jest w kadrze na Puchar Świata, ale i tak nie gryzie się w język. Inauguracja Pucharu Świata jest zaplanowana na weekend 25-26 listopada we wspomnianej Ruce. Puchar Kontynentalny wystartuje dopiero 9 grudnia w Lillehammer. "Egzotyczni" Polacy wracają do Pucharu Świata. Takiej kadry jeszcze nie było