Andrzej Stękała dwa lata temu błyszczał na skoczniach świata. W ubiegłym sezonie spisywał się jednak słabo, a w tym wiodło mu się jeszcze gorzej. Nie zdobył ani jednego punktu do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W Pucharze Kontynentalnym z kolei był jednym z czołowych polskich zawodników, ale trudno być zadowolonym z jego postawy, skoro tylko raz wskoczył do "10" w rywalizacji na zapleczu PŚ. Frustracja u Andrzeja Stękały. "Musiałbym użyć wulgaryzmów, by to opisać" - To dla mnie niesamowicie trudny sezon. Najbardziej boli to, że solidnie przepracowałem okres przygotowań. Dałem z siebie niesamowicie dużo i na skoczni, i poza nią. Mam jednak nadzieję, że w naturze nic nie ginie i to wszystko odda w końcu. Nie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że jak najszybciej - powiedział Stękała, który miewa dobre pojedyncze skoki, w rozmowie z Interia Sport. Skoczek z Dzianisza siedem lat temu był objawieniem w polskiej kadrze. Potem zanotował trzy słabiutkie sezonu, po czym wrócił na taki poziom, który pozwolił mu sięgać po medale. Teraz znowu ma za sobą dwa słabsze sezony. - Czasami się zastanawiam, czy tylko ja jestem zawodnikiem jednego sezonu. Nie potrafię przez dłuższy czas utrzymać tego, co wypracuję. Może to wina tego, że do tej pory nie współpracowałem z psychologiem. W końcu zacząłem i teraz zupełnie inaczej na to patrzę. Jest niesamowita frustracja. Musiałbym użyć wulgaryzmów, by to opisać. Co mi to jednak da. Trzeba pracować dalej - przyznał 27-latek. Stękała przyznał, że w tym sezonie miał już momenty, kiedy wydawało mu się, że zaraz wszystko ruszy. - Wtedy jednak zdarzało się, że wszystko było przeciwko mnie. Straszliwie przeciągały się serie, a to nie ułatwiało mi życia. Mam problem z wkładkami do butów, bo strasznie bolą mnie w nich nogi. Bywało, że przeklinałem na górze skoczni. Nawet czasami rezygnowałem z przedskoczka, by jak najszybciej oddać skok - opowiadał zawodnik AZS Zakopane.