Podczas, gdy polscy kibice największe szanse na przerwanie trwającej niemal dziesięć lat medalowej posuchy (ostatnie krążki juniorzy wywalczyli w 2014 roku w Predazzo, gdzie po złoto sięgnęła nasza drużyna oraz indywidualnie Jakub Wolny) upatrywali w osobie Jana Habdasa, w trakcie odbywających się nocą ze środy na czwartek treningów nieoczekiwanie wyrósł nam kolejny kandydat w osobie 16-letniego Kacpra Tomasiaka. Kacper Tomasiak znów błysnął w treningach. Dwaj, polscy kandydaci do medali Młodziutki skoczek, którego nie stawiano nawet w szerszym gronie kandydatów do miejsca na podium, podczas treningów dwukrotnie był najlepszym z "Biało-Czerwonych", meldując się na drugiej i czwartej lokacie. Błyszczał Fin, Vilho Palosaari, który w obecnym sezonie dwukrotnie punktował już w konkursach Pucharu Świata (w Garmisch-Partenkirchen i Zakopanem). Podczas kolejnego testu na skoczni HS104 w Kanadzie, odbywającego się nocą ze środy na czwartek Tomasiak znów pokazał się z dobrej strony. W pierwszym z treningów zajął trzecią pozycję po skoku na 97,5 metra. Tuż za nim, na czwartym miejscu był Jan Habdas (99,5). Pozostali Polacy notowani byli nieco niżej: 12. miejsce zajął Klemens Joniak (96 metrów), 20. - Wiktor Szozda (93), a 21. - Marcin Wróbel (92,5). Najlepszy - bez niespodzianki - znów był Palosaari, który pofrunął aż 104,5 metra. Do większych przetasowań doszło podczas drugiej serii treningowej. Wygrał ją Austriak, Stefan Embacher, który uzyskał aż 105,5 metra. Habdas był trzeci (99,5), a nieco słabiej wypadł tym razem Tomasiak, który zajął 24. miejsce (93,5). Wpadka przydarzyła się dominującemu dotąd Finowi, który tym razem zajął "dopiero" dziewiąte miejsce, uzyskując 96,5 metra. 14. miejsce zajął Joniak (93), 15. - Wróbel (96), a Szozda nie oddał skoku. Konkurs indywidualny mistrzostw świata juniorów w Whistler rozpocznie się w piątek, tuż po północy polskiego czasu.