Wiktor Szozda zadebiutował w Zakopanem w Pucharze Kontynentalnym w skokach narciarskich. W pierwszym konkursie zajął 31. miejsce, a w drugim był 29. Nietypowy prezent dla Stefana Huli. "Czas wypasać owieczkę" Skoki narciarskie. Wiktor Szozda z prawem startu w Pucharze Świata Zdobył punkty do klasyfikacji generalnej cyklu i tym samym zapewnił sobie prawo startu w Pucharze Świata. - Punkty są i to mnie cieszy, ale nie one były celem. Tym były dobre skoki. Miałem się przede wszystkim nimi dobrze bawić - powiedział Szozda w rozmowie z Interia Sport. Choć ma on dopiero 16 lat, to jest już bardzo wyrośnięty. To niewątpliwie atut nowego pokolenia w polskich skokach, bo wysocy są też: Kacper Tomasiak, Klemens Joniak czy Marcin Wróbel. - Największą fazę wzrostu mam już chyba za sobą. Urosnę pewnie jeszcze trochę, ale nie powinno być już w związku z tym problemów. Najgorzej jest, kiedy rośnie się sporo w dość krótkim czasie, bo wtedy zmienia się czucie. Jest wtedy dość trudno - przyznał Szozda. Przełomowy sezon 16-latka. Groźny upadek pokrzyżował plany Dla zawodnika, pochodzącego z Wisły, ale obecnie mieszkającego w Skoczowie, ten sezon jest przełomowy. Regularnie punktował w zawodach FIS Cup. Błysnął w grudniowych mistrzostwach Polski w Wiśle, w których uplasował się na dziewiątej pozycji. Miesiąc później wywalczył trzy medale Olimpijskiego Festiwali Młodzieży Europy we Friulii-Wenecji Julijskiej. Na skoczniach w Planicy, bo tam odbywały się zawody, zdobył brąz w konkursie indywidualnym. Przed nim był tylko Austriak Stephan Embacher i Klemens Joniak. Ponadto wywalczył srebrny medal w konkursie drużynowym i taki sam w konkursie mikstów. Z nadziejami jechał na mistrzostwa świata juniorów do Whistler. Tam jednak nie wystąpił w żadnym z konkursów. Wszystko przez upadek w treningu. Ten wyglądał dość groźnie, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Odjechała mu narta przy lądowaniu, obróciło go i uderzył głową o zeskok. - W końcu udało się zebrać do kupy wszystkie elementy. Przestałem rosnąć, więc można było popracować nad techniką. Naprawdę solidnie przepracowałem lato. To był klucz do tych wyników - zauważył. "Otworzyłem erę skoków w naszej rodzinie" Szozda po raz pierwszy narty założył na nogi w wieku trzech lat. Początkowo tylko zjeżdżał. Dwa lata później oddał swoje pierwsze skoki. Miał wtedy pięć lat. - Otworzyłem erę skoków w naszej rodzinie, bo wcześniej nikt tego nie próbował. Jeśli chodzi o sport, to na nartach biegał mój tata - powiedział. Szozda pierwsze kroki na skoczni stawiał jeszcze na starych skoczniach w centrum Wisły u Wojciecha Tajnera. Potem trafił w ręce Rafała Śliża. Teraz jest uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku, gdzie prowadzi go Sławomir Hankus. Na co dzień trenuje jednak z Piotrem Fijasem, byłym rekordzistą świata w długości skoku. Twardo stąpa po ziemi. "Nie powiem, że urosły mi skrzydła" Mocną stroną Szozdy jest faza lotu. Rzeczywiście w powietrzu prezentuje się imponująco. Lata mocno wychylony i nawet jeśli coś popsuje na progu, to jest w stanie wprowadzić korekty w locie. - Nie powiem, że po tym sezonie urosły mi skrzydła, ale udowodniłem sobie, że potrafię skakać naprawdę bardzo dobrze. Będę walczył, bo w przyszłym sezonie mamy w Pjongczangu igrzyska olimpijskie młodzieży - mówił Szozda, który jak na swój wiek, jest już bardzo dojrzałym rozmówcą. Zapytany o marzenia sportowe, odparł: - Chyba są takie same, jak u wszystkich sportowców. Chciałbym kiedyś zaistnieć w igrzyskach olimpijskich i walczyć o medale tej imprezy. To samo dotyczy się mistrzostw świata. Tymi najbliższymi marzeniami jest udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata juniorów i walka w nich o medale. Warto dodać, że jeszcze przed Szozdą prawo startu w Pucharze Świata wywalczył inny 16-latek Kacper Tomasiak. Obaj najpewniej nie dostaną szansy w tym sezonie, ale w przyszłym będą w stanie powalczyć o miejsce w którymś z polskich konkursów.