Dla austriackiego szkoleniowca to pierwszy występ drużyny pod jego wodzą, bo w tym sezonie nie odbyła się jeszcze żadna drużynówka. Biało-Czerwoni na podium czekają od blisko dwóch lat. Skoki narciarskie. Długie czekanie Polaków na podium Po raz ostatni stanęli na nim pod koniec stycznia 2021 roku w Lahti. To już - jak wyliczył Adrian Dworakowski ze skijumping.pl - 721 dni od ostatniego drużynowego podium Polski w PŚ. Tylko raz w historii mieliśmy dłuższą przerwę. Pomiędzy Villach 2001 a Planicą 2009. Gdyby przyjrzeć się wynikom kwalifikacji, to Polacy i tym razem obeszliby się smakiem, jeśli chodzi o podium. Przed nami byłyby ekipy Austrii, Słowenii i Niemiec. Tyle tylko, że w piątek słabsze skoki oddawali Piotr Żyła i Paweł Wąsek, a Kamil Stoch wciąż walczy z osłabieniem po chorobie. W sobotę może być zatem tylko lepiej. Ma dopisać też aura. Według prognoz wiatr nie powinien przeszkodzić skoczkom. Ten ma zacząć się wzmagać dopiero późnym wieczorem. Nietypowe ustawienie Polaków Polacy zaprezentują się na Wielkiej Krokwi w nietypowym ustawieniu. Jako pierwszy ruszy bowiem Stoch. Po raz ostatni pojawił się on w pierwszej grupie w konkursie drużynowym w 2016 roku. - Wiem, że to nietypowa sytuacja, ale jestem pewien, że stać go na solidny skok. Stworzy fundament, który podtrzyma potem Piotrek. Piotrek będzie skakał na luzie, a na końcu wszystko ładnie powinien zakończyć Dawid - tłumaczył Thurnbichler. Polacy odnieśli siedem zwycięstw w historii w konkursach drużynowych w PŚ. Ostatni raz miał miejsce w grudniu 2019 roku w Klingenthal. Z kolei jedyną wygraną na Wielkiej Krokwi Biało-Czerwoni zanotowali w styczniu 2018 roku. Wówczas w polskiej ekipie startowali: Maciej Kot, Stefan Hula, Kubacki i Stoch. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport