Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polscy skoczkowie odbili się od dna, ale wciąż jest wiele znaków zapytania

Polska znowu ma triumfatora Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Po dwóch latach to znowu zawodnik z naszego kraju sięgnął po końcowy triumf. Najlepszym skoczkiem lata został Paweł Wąsek. On sam spokojnie podszedł do największego sukcesu w karierze, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najważniejsza jednak jest zima. Nawet śmiał się, mówiąc w rozmowie z Eurosportem, że opłacało się jeździć po świecie, by wygrać. Dla niego ten sukces, to z pewnością duży zastrzyk pewności. Co z pozostałymi zawodnikami naszej kadry? Pytań jest wiele, bo wciąż jednak nie wygląda to dobrze.

Paweł Wąsek z trofeum za zwycięstwo w Letnim Grand Prix
Paweł Wąsek z trofeum za zwycięstwo w Letnim Grand Prix/Konstanze Schneider/materiały prasowe

Przed rokiem żaden z Polaków nie stanął na podium klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix. To była pierwsza taka sytuacja od ośmiu lat. Po tym, jak wówczas żadnemu z naszych skoczków, nie udało się wskoczyć na podium "generalki", przyszła słaba zima, po której z pracy z kadrą zrezygnował Łukasz Kruczek. Czy zatem to lato jest zapowiedzią kryzysu? - pytaliśmy po ubiegłorocznym lecie.

I nasze obawy się potwierdziły. Ostatnia zima była bardzo słaba w wykonaniu polskich skoczków. Po niej tłumaczono się błędami w przygotowaniach, wynikającymi ze zbyt intensywnych treningów. Teraz sztab szkoleniowy podszedł do zawodników bardziej indywidualnie, ale jednak wielkiej poprawy nie widać.

Dawid Kubacki: To, co zrobiłem, było normalne i każdy postąpiłby tak samo/Polsat Sport/Polsat Sport

Błysnął tylko Paweł Wąsek. Reszta tłem

Właściwie błysnął tylko jeden z naszych skoczków. To Paweł Wąsek. Wygrał wda konkursy Letniego Grand Prix w Rasnovie, a do tego był najlepszy w klasyfikacji generalnej cyklu. I to z pewnością jest nutka optymizmu, bo od lat wiemy, że to zawodnik z wielkim potencjałem, o którym po zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie Kamil Stoch mówił, że niebawem dołączy do najlepszych na świecie.

Dla nas postawa Wąska jest o tyle ważna, że on jest takim łącznikiem pomiędzy tym wielkim pokoleniem a młodymi skoczkami, którzy mają dać nam radość na skoczniach świata za kilka lat. To pewnie przez jakiś czas na nim będzie spoczywała odpowiedzialność za polskie skoki.

Z pewnością cieszyć może postęp Jakuba Wolnego, który po ostatniej zimie znalazł się poza kadrą, a teraz walczył o miejsce w "10" w klasyfikacji końcowej LGP.

A reszta? Podobno wielką formę na treningach prezentował Kamil Stoch. Tyle że kiedy przyszło do sprawdzianu w zawodach, to jednak wyszło to słabo. Potem przyplątała się kontuzja i o tym, na co stać naszego trzykrotnego mistrza olimpijskiego przekonamy się pewnie dopiero zimą. O ile znajdzie się dla niego miejsce w kadrze. Po kontuzji rany liże Piotr Żyła i jego dyspozycja też jest niewiadomą, ale sam zawodnik podkreślał, że już dawno tak nie wypoczął. To może mieć swoje odzwierciedlenie na skoczni, choć za trzy miesiące stuknie mu 38 lat. Bardzo chimeryczny jest Dawid Kubacki, który wciąż szuka tego, czym imponował jeszcze dwa sezony temu. Po ostatniej zimie na lidera polskiej kadry wyrósł Aleksander Zniszczoł, ale tego lata zgasł zupełnie, a jego występ w Klingenthal był katastrofalny. Jak w ubiegłym roku. Potem długo lizał rany, by wyjść na prostą, ale ostatecznie stawał nawet na podium PŚ.

Wszyscy wymienieni, poza Wąskiem i Wolnym, to zawodnicy 30+. A młodzieży dalej nie widać. Najlepszymi na zapleczu wciąż są ci bardziej doświadczeni, choć nasi nastolatkowie radzą sobie coraz lepiej.

Polska katastrofa na koniec lata, najlepsi wciąż daleko przed Biało-Czerwonymi

Latem zaimponowali Norwegowie. Widać, że dalej mocni są Niemcy i Austriacy. Pewne problemy mieli Słoweńcy, ale oni dość oszczędnie startowali w LGP.

Wygląda zatem na to, że ta zima powinna być lepsza w wykonaniu Polaków, ale na ten moment, nie spodziewałbym się fajerwerków. Trzymam kciuki za Wąska, bo jeśli pójdzie za ciosem, to może być stałym goście w "10" Pucharu Świata. Wierzę, że pozostali też jednak do zimy przygotują lepszą dyspozycję, choć ostatni duży międzynarodowy test wypadł katastrofalnie. W konkursie w Klingenthal, w którym pojawili się prawie wszyscy najlepsi, Biało-Czerwoni byli tłem, jak przez większość ubiegłej zimy. Oby to nie był zły prognostyk.

Tym razem jednak nie ma w sztabie Marka Noelke, który miał być całym złem w polskiej kadrze w ubiegłym sezonie. Thomasowi Thurnbichlerowi pomaga Maciej Maciusiak. Wierzę w mądre działanie tego duetu. Za siedem tygodni w Lillehammer będziemy już wiedzieli doskonale, jaka to może być zima dla Polaków.

Paweł Wąsek/Franz Kirchmayr/APA-PictureDesk/AFP
Thomas Thurnbichler/Mateusz Birecki/Reporter
Dawid Kubacki/PZN/Tadeusz Mieczyński/materiały prasowe




INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem