Pierwszy konkurs Pucharu Świata w Sapporo padł łupem Stefana Krafta, który po zaciętej walce o zaledwie 0,4 punktu wyprzedził Ryoyu Kobayashiego, ale to nie Austriak był największym bohaterem tego dnia. Oczy wszystkich fanów skoków narciarskich skupiły się na kimś innym. Do czołowej "30" awansował bowiem Noriaki Kasai, 51-letni weteran skoczni! Japoński skoczek po czterech latach przerwy znowu rywalizował w konkursie Pucharu Świata, zrobił to w wieku 51 lat, 8 miesięcy i 12 dni. Jest pierwszym skoczkiem po pięćdziesiątce z takim wyczynem. W piątkowych kwalifikacjach zajął 45. pozycję. Co jednak najważniejsze, w głównych zawodach awansował do rundy finałowej. Po raz pierwszy od marca 2019 r. powiększył dorobek punktowy w PŚ. Dla wszystkich jego osiągnięcie jest imponujące. Punkt w Pucharze Świata wydaje się czymś błahym, ale jeśli weźmiemy pod uwagę wiek Japończyka i to, jak wiele lat jest już aktywnym skoczkiem narciarskim, trudno nie być pod wielkim wrażeniem jego hartu ducha i miłości do sportu. Choć akurat nie wszyscy w Sapporo dali się ponieść magii Kasaiego. Polak wypalił na wizji. Brak szacunku dla legendy? Do tych nielicznych, przynajmniej w pierwszej chwili, którzy nie byli zachwyceni wyczynem Japończyka należał Klemens Murańka. Polakowi skok w pierwszej serii wyraźnie nie wyszedł i znalazł się daleko za plecami Kasiego. Dopytywany przez reportera Eurosportu, jak odbiera porażkę z tak wielkim mistrzem, nasz zawodnik wypalił, że to wstyd. A bohatera gospodarzy nazwał "dziadkiem". Choć z jednej strony można zrozumieć rozgoryczenie zawodnika, który dostał szansę powrotu do Pucharu Świata i ją zaprzepaścił, to z drugiej trudno nie obruszyć się na brak szacunku wobec takiej postaci, jak Noriaki Kasai. Już sam fakt, że w wieku 51 lat jest lepszy od zawodników takich jak Murańka, sprawia, że zasługuje na wielki szacunek. A przecież to jedna z legend dyscypliny, bardzo utytułowany skoczek, wielokrotnie bardziej niż nasz zawodnik. Oczywiście Murańkę tłumaczą troszkę emocje, z pewnością również był pod wrażeniem występu Kasaiego, ale nie ulega wątpliwości, że powinien nieco bardziej ważyć swoje słowa. Kubacki pod wrażeniem Japończyka Postawa Murańki była jednak odosobniona, bo niemal wszyscy polscy skoczkowie zachwycali się tym, co na skoczni robi Kasai. "Miałem okazję się przywitać na korytarzu, ale też nie chciałem mu zawracać gitary, bo to było przed pierwszą serią, widziałem, że się przygotowuje (...) Już od wielu lat go śledzę. Oglądałem go w zawodach, później rywalizowaliśmy i to robi wrażenie, jak człowiek ma aż taki zapał, żeby to robić. I chyba musi kochać ten sport" - dodał Kubacki.