Wolny, który jest niezłym lotnikiem, uzyskał w pierwszym treningu aż 225 m, co było 21. wynikiem. Potem z każdym skokiem było coraz gorzej. W drugim treningu zaliczył 174,5 m, by w kwalifikacjach skoczyć 149 m. Mimo tak słabego skoku miał szansę na awans do sobotniego konkursu. Zabrakło zaledwie 1,2 pkt., czyli jednego metra. Thomas Thurnbichler z mieszanymi uczuciami. "Było wiele dobrych rzeczy, ale były też takie, które nie działały" Nie myślał, to poleciał. Zaczął kombinować i przepadł - W tym pierwszym skoku było tak dużo adrenaliny, że nawet za bardzo nie myślałem, co mam robić. Poszedłem i skoczyłem. I było daleko. Potem jednak zacząłem niepotrzebnie kombinować - przyznał Wolny w rozmowie z Interia Sport. Zapytany o to, czy wrócił do Pucharu Świata, bo dobrze czuje się w lotach, czy raczej to przejaw rosnącej formy, odparł: - I jedno, i drugie. W Pucharze Kontynentalnym nie miałem dobrych wyników, ale też miałem w tych zawodach trochę pecha. Poza tym było w tym wszystkim też trochę mojej winy. Nie poradziłem sobie z pewnymi rzeczami. Moje skoki są jednak na pewno lepsze niż na początku zimy. Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, mówił niedawno, że poziom na zapleczu Pucharu Świata jest tak wysoki, że nie byłoby gwarancji wygranej nawet gdyby w konkursie wystąpili Kamil Stoch czy Piotr Żyła. - Poziom w Pucharze Kontynentalnym jest rzeczywiście wysoki, ale myślę, że Piotrek czy Kamil poradziliby sobie - przyznał Wolny. Z Bad Mitterndorf - Tomasz Kalemba, Interia Sport