Polak nagłośnił aferę w skokach. Uderza nie tylko w Norwegów. Mocne zarzuty
Norweski związek narciarki podjął oficjalną decyzję o zawieszeniu trenera skoczków Magnusa Breviga i jego asystenta Adriana Liveltena. To pokłosie afery, która wybuchła podczas ostatniego konkursu mistrzostw świata w Trondheim. O sprawie związanej z manipulacjami Norwegów przy kombinezonach zrobiło się głośno za sprawą informacji podanej przez polskiego dziennikarza Jakuba Balcerskiego. Teraz to właśnie on w rozmowie na łamach Sport.pl mówi, że życzyłby sobie odejścia całego szefostwa Pucharu Świata.

Nie takiego zakończenia mistrzostw świata w narciarstwie klasycznych spodziewali się fani sportów zimowych. Podczas ostatniego konkursu mężczyzn w skokach narciarskich światło dzienne ujrzał prawdopodobnie jeden z najgłośniejszych skandali w historii tej dyscypliny. Po wielu interwencjach ze strony rywali Międzynarodowa Federacja Narciarska postanowiła sprawdzić kombinezony norweskich skoczków narciarskich i odkryła, że ci w trakcie sobotnich zawodów dopuścili się dopingu technologicznego. W strojach Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga znaleziono bowiem nieregulaminowe przeszycia, które miały usztywnić kombinezony zawodników i umożliwić im oddawanie skoków na większe odległości. Doszło także do klonowania czipów.
Nowy komunikat Norweskiego Związku Narciarskiego ws. skandalu na mistrzostwach świata
Norwegowie z początku twardo stali przy swoim i powtarzali, że są niewinni. W niedzielę jednak podczas konferencji prasowej tamtejszy dyrektor ds. skoków narciarskich ujawnił, że norweska ekipa dopuściła się oszustwa i było to absolutnie niedopuszczalne z ich strony. Działacz zapewnił jednak, że sami zawodnicy, podobnie jak i on, nie mieli zielonego pojęcia o manipulacjach przy ich kombinezonach. FIS zapowiedziało, że powstanie niezależna komisja badawcza, która przyjrzy się dokładniej tej sprawie. Na werdykt nie czekali jednak sponsorzy norweskiej kadry. HELP Insurance w poniedziałek 10 marca poinformowało o natychmiastowym zerwaniu umowy.
W poniedziałkowe południe dziennikarze NRK przekazali, że w godzinach popołudniowych pojawić ma się kolejny komunikat Norweskiego Związku Narciarskiego w związku ze skandalem, jaki miał miejsce na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym. Równie trzy godziny później opublikowano oświadczenie związku, w którym poinformowano o zawieszeniu trenera norweskich skoczków i jego asystenta.
Decyzja o zawieszeniu Breviga i Liveltena w prawach pracowników związku miała zapaść już w niedzielę. Podstawą do takiego ruchu miały być ujawnione dotąd informacje związane z działaniami, które doprowadziły do dyskwalifikacji Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga tuż po sobotnich zawodach w ramach mistrzostw świata w Trondheim
-Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie i dostrzegamy, że doszło do celowej manipulacji sprzętem z naruszeniem przepisów Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i Snowboardowej (FIS) w celu uzyskania przewagi w zawodach. Dlatego też za zasadne uznajemy dochodzenie wszczęte przez FIS - przekazała Stine Korsen, stojąca na czele komisji ds. skoków w Norweskim Związku Narciarskim
Balcerski chciałby odejścia całego szefostwa Pucharu Świata
Jakub Balcerski w rozmowie z portalem Sport.pl wyznał, iż liczy na to, że na dyskwalifikacji i odejściach wyłącznie w Norwegii się nie skończy. Dziennikarz chciałby, aby afera zakończyła się odejściem szefostwa Pucharu Świata.
- Chciałbym, żeby doszło nie tylko do dyskwalifikacji Norwegów, ale też do odejścia tego szefostwa Pucharu Świata. Już na inauguracji sezonu w Lillehammer byłem świadkiem czegoś, co mi się nie mieściło w głowie - zajawił Balcerski.
Wtedy długo byłem w hotelu, w którym przebywał FIS, i w którym były wszystkie kadry. Odbywało się pierwsze czipowanie kombinezonów. I przyszedł jeden ze sprzętowców do recepcji hotelu, żeby powiedzieć "No, my to potrzebujemy na kombinezony wiele pokoi, najlepiej rozliczanych godzinowo. Na ich szycie, na przechowywanie". Słysząc takie słowa, można pomyśleć: "No dobra, po prostu dużo robią", ale mi się otworzył nóż w kieszeni, bo przecież FIS ogłaszał, że po to wprowadza czipowanie, żeby ograniczyć liczbę kombinezonów i wyrównać szanse bogatych i biednych. Tymczasem od początku coś tu nie gra, coś się nie klei, a ludzie z FIS-u mają to gdzieś i chcą po prostu dalej rządzić Pucharem Świata.
- Boję się, że pod ich rządami ta piękna dyscyplina sportu umrze. A ja skoki kocham, chcę przy nich dalej żyć i wcale nie chcę pisać takich materiałów, jakie piszę od kilku dni - zapewnia Jakub Balcerski.


