W sierpniu Adam Małysz pochwalił się wynalazkiem. W przejściu technicznym skoczni w Wiśle-Malince powstał 30-metrowy tunel aerodynamiczny, który wykorzystywał strumień powietrza z armatek śnieżnych. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że strumień jest równy, dzięki czemu skoczkowie mogli trenować każdy techniczny aspekt skoku - od pozycji dojazdowej do poszczególne elementy lotu. Małysz podpatrzył to rozwiązanie we Francji. Szybko zastosował pomysł w Polsce. "Tunel skonstruowaliśmy własnoręcznie. Wynalazek spisał się bardzo dobrze" - pochwalił się dyrektor-koordynator w Polskim Związku Narciarskim. Latem technikę skoku poprawiały tam wszystkie kadry polskich skoczków, uczniowie szkół mistrzostwa sportowego. - Można śmiało z tego korzystać, nie jest to kosztowne, poza energią elektryczną - powiedział prezes PZN Apoloniusz Tajner. Skoczkowie zajęli miejsca lotników i żołnierzy We współczesnym sporcie o zwycięstwie decydują ułamki sekund albo centymetry. Sam talent, trening, przygotowanie fizyczne i mentalne nie wystarczą. W skokach narciarskich na skoczni rywalizują sportowcy. Za ich plecami trwa mecz naukowców, inżynierów, a nawet krawców, którzy szukają nowych sposobów, by poprawić wynik, uzyskać dodatkową przewagę nad rywalem. Proste rozwiązanie, które wprowadził Małysz, to tylko jeden z elementów tej bitwy. Od kilku lat polscy skoczkowie mają poważne wsparcie z zewnątrz. Sami o nie zabiegają, bo wiedzą, że bez pomocy ludzi, ze świata nauki, specjalistów od nowych technologii Kamil Stoch, Dawid Kubacki i spółka nie byliby w stanie nic wygrać. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Badania nad pozycją lotną to właściwie już standard w przygotowaniach skoczków i nie tylko ich (stale korzystają z nich kierowcy formuły 1, kolarze, alpejczycy). Wcześniej laboratoria aerodynamiczne były zarezerwowane dla przemysłu lotniczego i wojska, dziś służą sportowcom. Skoczkowie mają tunel wykonany chałupniczą metodą w Wiśle-Malince, ale co roku przyjeżdżają do warszawskiego Instytutu Lotnictwa, gdzie wraz z naukowcami z Instytutu Sportu poświęcają kilka dni nad dopracowaniem pozycji lotnej - To jest świetne miejsce do badania i treningu. Można wykonać kilka prób odbicia z progu dziennie, można ćwiczyć lot przez kilka minut w ciągu dnia, a żeby uzyskać te kilka minut na skoczni to potrzeba kilka miesięcy. Dodatkowo, w czasie gdy zawodnik jest pod strugą powietrza o prędkości takiej jak na skoczni (około 100 km/h) może wisieć w powietrzu około jednej minuty, więc ma czas, aby spróbować, jak ułożyć ręce, sprawdzić, czy napiąć mięśnie nóg mniej czy bardziej, czy narty ustawić szerzej czy węziej - tłumaczył w magazynie "Forum Trenera" Apoloniusz Tajner. - W tunelu możemy sobie pozwolić na ekstremalne zachowania i poszukać złotego środka - dodawał Maciej Kot. Co ciekawe, jakikolwiek błąd skoczka podczas takich ćwiczeń nie kończy się bolesnym upadkiem, ale zawodnika zabezpieczają w takim wypadku specjalne liny specjalistycznego stanowiska alpinistycznego. Jest bezpiecznie i komfortowo. Siedmiomilowe buty Kolejny dodatkowa korzyść jaką zyskują skoczkowie dzięki tym niemal lotniczym treningom jest możliwość testowania sprzętu. To właśnie w tunelach aerodynamicznych analizowane są wszystkie rozwiązania dotyczące krojów i materiałów, z których powstają kombinezony, wiązania o odpowiedniej konstrukcji, owiewki, piętki, wkładki. Liczy się każdy szczegół. Każdy poprawiony element wyposażenia skoczków może poprawić wynik. Sprzęt to kolejna tajna broń polskich skoczków. Do niedawna były to specjalne brązowe kombinezony. Przed poprzednim sezonem kadra Michala Doleżala zastosowała nowe buty wyprodukowane przez polską firmę Nagaba. Innowacyjne obuwie zostało wcześniej specjalnie przebadane aerodynamicznie. Uważane jest nadal za najlepsze na świecie. Małysz po ich zastosowaniu przez polskich zawodników powiedział, że "to rewolucja". Polacy mieli je na wyłączność. Pandemia koronawirusa i kryzys gospodarczy spowodował, że firma otworzyła się na świat. W butach tej firmy zaczęły skakać inne reprezentacje. Został ujawniony jeden z sekretów kadry, ale prawa rynku są nieubłagane. Firma musiała skomercjalizować swój produkt, żeby przeżyć, a w przyszłości stworzyć ulepszone produkty, które być może znów pomogą polskiej kadrze. Wojna technologiczna w skokach narciarskich trwa. Wyniki na skoczniach pokazują, że Polacy ją wygrywają. Olgierd Kwiatkowski