Za nami ostatni sprawdzian przed Turniejem Czterech Skoczni. Tym są zazwyczaj konkursy w Engelbergu. Bywało, że tam odradzała się polska drużyna, ale nie tym razem. Cieszą pojedyncze skoki, ale wciąż nasi skoczkowie są tylko tłem dla najlepszych. W skokach pracuje się całe lato po to, by w zimie była wysoka dyspozycja. Z polskiego sztabu napływały informacje, że nasi kadrowicze pracują, jak nigdy, a do tego biją rekordy w testach. Niestety to nie przełożyło się na to, co pokazują zimą. To zadziwiające, że aż tak można było obciąć skrzydła naszym Orłom. Austriacy rządzili na skoczni w Engelbergu. Polacy tłem, Kubacki tylko postraszył A co, gdyby tak Polacy odpuścili Turniej Skoczni? Potrzebne są zdecydowane kroki Oczywiście każdy zawodnik pracuje na swój wynik, ale jednak wszystko to, co się dzieje w kadrze, firmuje swoim nazwiskiem trener Thomas Thurnbichler. On zapewniał po Letnim Grand Prix, że nasi skoczkowie po to tak ciężko trenowali w okresie przygotowań, by od początku do końca zimy pokazywać wysoką formę. Przygotowanie fizyczne do sezonu miało być atutem Biało-Czerwonych tej zimy. Jak wyszło? Wszyscy widzimy. Za nami jedna czwarta sezonu, a nie widać, by Polacy zaczęli gonić świat. Swoje lekcje odrobili Słoweńcy i Norwegowie. Rewelacją są Szwajcarzy. A nasi skoczkowie? Wciąż czegoś im brakuje. A to mają zmęczone nogi, a to brakuje energii. Najbardziej jednak brakuje metrów. Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, po rozmowie z Thurnbichlerem w ubiegłym tygodniu liczył chyba na to, że Austriak wycofa najlepszych zawodników z rywalizacji w Engelbergu i skupi się na spokojnym treningu, by na Turnieju Czterech Skoczni było już znacznie lepiej. I to byłoby logiczne. Ten krok powinien zostać podjęty już po Lillehammer, a przed Klingenthal. Teraz można śmiało stwierdzić, że na Turniej Czterech Skoczni bardzo trudno będzie znaleźć choćby przyzwoitą dyspozycję. Wszystko dlatego, że czasu na spokojne treningi nie będzie zbyt wiele, a do tego prognozy pogody na ten tydzień nie napawają optymizmem. Ma mocno wiać i raczej trudno będzie przeprowadzić zgrupowanie w Polsce. Potem święta, a zaraz po nich start Turnieju Czterech Skoczni. Styczeń to najważniejszy miesiąc tej zimy w skokach narciarskich. Najpierw jest niemiecko-austriacka impreza, potem PolSKI Turniej i wreszcie mistrzostwa świata w lotach. Wydaje się, że na TCS już trudno będzie coś wyrzeźbić. Może dobrą opcją byłoby odpuszczenie tej imprezy i wysłanie drugiego garnituru. Nasi najlepsi obecnie skoczkowie powinni może skupić się na spokojnym treningu w tym czasie, by jeszcze bardziej nie zdołować się na Turnieju Czterech Skoczni. To trudna impreza, którą obserwuje cały świat skoków i tam zawsze jest większa presja. Do tego nie pomaga system KO. Tam naprawdę można dostać solidnie po głowie, jeśli nie jest się w formie i jeszcze bardziej zakopać się w dołku, do którego się wpadło. Może lepiej przygotować formę na PolSKI Turniej, który z perspektywy naszych kibiców będzie czymś wyjątkowym, bowiem będzie się odbywać na trzech skoczniach w naszym kraju i będzie preludium do mistrzostw świata w lotach. Jeżeli Thurnbichler chce jeszcze uratować ten sezon, co i tak będzie bardzo trudne, powinien podjąć zdecydowane kroki. Od kilku tygodni, co weekend słyszymy od Austriaka, że widzi pozytywne rzeczy i że w końcu nasi skoczkowie zaskoczą. W to nie wątpię. Kiedyś trzeba wyjść z dołka. I oby to miało miejsce jeszcze w tym sezonie. Trzymam za to kciuki, bo przecież Polacy - od kadry A po kadrę juniorów - nie zapomnieli, jak się skacze. Może jednak potrzebny jest wstrząs, a tym byłoby niewątpliwie odpuszczenie Turnieju Czterech Skoczni przez naszych najlepszych zawodników. Wystarczy spojrzeć w statystyki i zobaczyć, że kryzys polskich skoczków jest gigantyczny. Tak źle nie było od 15 lat. Czas na to, by wykrzyczeć SOS. Brutalna prawda o Polakach, mają poważny problem. Legenda odziera ze złudzeń