26-letni Norweg wygrał trzy z czterech konkursów Turnieju Czterech Skoczni. Jedynym, który znalazł na niego sposób był Dawid Kubacki, który zatrzymał go w Innsbrucku, pokonując o trzy punkty. Ostatni akord niemiecko-austriackiej rywalizacji był ponownie popisem Graneruda. Wygrał on z przewagą 7,9 punktu nad drugim Anże Laniskiem i aż 9,7 nad Dawidem Kubackim. Tak wielki zapas zawdzięcza on przede wszystkim kapitalnej próbie w finale. 143,5 metra, uzyskane z obniżonego względem konkurencji rozbiegu (jako jedyny skakał z 9. belki, jego najgroźniejsi konkurenci - z 10.) przypieczętowało nie tylko triumf w TCS, ale i pozwoliło ustanowić kapitalny rekord. Zawodnik z północy Europy uzyskał największą łączną notę w historii zmagań. Pokerowa zagrywka Alexandra Stoeckla. Nie był jej pewien Decyzję o obniżeniu rozbiegu dla Graneruda podjęli nie sędziowie, a trener, Alexander Stoeckl. Jak przyznał on po zakończeniu rywalizacji... nie był do końca pewien tego ruchu, który ostatecznie okazał się strzałem w dziesiątkę. - Zaryzykowałem i udało się. To było szalone - mówił przed kamerą "TV 2". Peany pod adresem austriackiego trenera głosił też znany, norweski komentator, Andre Scheie. - Co by się stało, gdyby Granerud skoczył z tej samej belki, co reszta? Mógłby zaliczyć upadek. Nadal byłby pierwszy w TCS, ale nie w konkursie. To coś wielkiego - komentował. Mimo popisowego występu w imprezie Norweg w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wciąż ma sporą stratę do liderującego Dawida Kubackiego. Jest trzeci, a rozdziela ich jeszcze Anże Lanisek.