Kobayashi to od kilku sezonów jeden z najlepszych skoczków narciarskich na świecie. Japończyk przebojem wdarł się do czołówki i nie zamierza jej opuszczać. Opróćz mistrzostwa olimpijskiego, może pochwalić się także dwoma Kryształowymi Kulami. Wszystko to osiągnął, nie przetrenowując się. Szkoleniowcy, którzy mieli okazję prowadzić Japończyka, zwracali uwagę na to, że ten podchodzi do swoich obowiązków zupełnie inaczej niż reszta stawki. Uważa bowiem, że nadmiar treningu jest gorszy od jego niedoboru. - Nie ukrywam, że nie lubię ćwiczyć za dużo. Zwłaszcza latem liczba ćwiczeń, które wykonuję, jest o połowę mniejsza niż w przypadku innych zawodników. W skokach to nie działa tak, że wygrywa ten, kto więcej trenuje. Ważne jest wręcz to, by nie trenować za dużo. Nie wszystkie mięśnie są potrzebne do latania - tłumaczył skoczek. Trener Richard Schallert stwierdził nawet pewnego razu, że Kobayashi może osiągać sukcesy tylko wtedy, kiedy trenuje według swoich zasad. Gdyby miał przestrzegać restrykcyjnych planów treningów, nie byłby w stanie, zdaniem szkoleniowca, robić tego, co robi. To kazus znany także z innych dyscyplin. Tajemnicą poliszynela kilka lat temu w Legii Warszawa było to, w jaki sposób trenuje Danijel Ljuboja. Serb spędzał czas przede wszystkim na mieście i u fizjoterapeutów, a w weekend i tak był najlepszy na boisku. Skoki narciarskie: Ryoyu Kobayashi uwielbia dobrze zjeść Kobayashi zdradził także, że nie lubi przestrzegać diety. Je to, na co ma ochotę, a tak się składa, że zazwyczaj nie są to produkty powszechnie kojarzone z profesjonalnym sportem. - Moim ulubionym daniem jest ramen. Zawsze zabieram to ze sobą podczas podróży za granicę. Alkohol piję nawet w sezonie. Nie jest tak, że w ogóle się nie ograniczam, staram się nie jeść nic po godzinie 21, ale moim celem podczas sezonu jest też to, by raczyć się pysznym jedzeniem i alkoholem w kraju, w którym akurat przebywam. Jadam w zasadzie dwa posiłki dziennie - obiad i kolację. Zdaję sobie sprawę z tego, że śniadanie jest ważne dla zdrowia, ale mój organizm tego nie potrzebuje. Nie przykładam też specjalnej wagi do tego, by spożywać białko. Wolę czekoladę lub żelki. Dopóki nie zachorujesz, nie musisz obawiać się tego, co jesz - przekonywał Japończyk. 25-latek dodał, że w ciągu sezonu narażony jest na olbrzymi stres i potężną dawkę presji. Poza tym, odkąd wybuchła pandemia, zawody Pucharu Świata w Japonii zostały odwołane, a zawodnik przez kilka miesięcy nie miał okazji wrócić do domu. - Nietrudno wyobrazić sobie stres, na jaki jestem narażony. Dlatego uważam, że nie trzeba być ciągle wstrzemięźliwym i pracować zbyt mocno - podsumował zawodnik. Jakub Żelepień, Interia