Dość nieoczekiwanie Tymoteusz Amilkiewicz walczył o medal mistrzostw świata juniorów w Planicy w skokach narciarskich, choć liderami kadry byli Łukasz Łukaszczyk i Kacper Tomasiak. Tak naprawdę wyjazd zawodnika z Kościeliska na tę imprezę nie był do końca pewny. Tymczasem w rywalizacji indywidualnej Amilkiewicz był najlepszy z Polaków, zajmując piąte miejsce. W konkursie drużynowym razem z: Łukaszczykiem, Klemensem Jonakiem i Marcinem Wróblem osiągnął życiowy sukces, zdobywając brązowy medal. Sensacyjny polski skoczek bił się o medal. Kiedyś wskoczył w buty Kamila Stocha Poważny upadek na skoczni. Przez cierpienie do medalu Jak się okazuje, droga Amilkiewicza była mocno wyboista. Latem, w okresie przygotowań, miał on bowiem bardzo poważny upadek na skoczni. - Po powrocie na skocznię miałem okazję pracować z trenerem Mariuszem Chrapkiem. To z nim przepracowałem solidnie ten czas. Pod koniec lata już zaczęły wychodzić fajne skoki. Nie zawsze jednak to działało w zawodach. Zrobiliśmy analizę i wprowadziliśmy drobną poprawkę na najeździe. Od tego momentu moje skoki ustabilizowały się na wysokim poziomie. Z nową techniką pojechałem na mistrzostwa świata juniorów i tam wszystko zaskoczyło - dodał. Jak się okazało, Amilkiewicz miejsce w kadrze na MŚJ musiał wywalczyć w sprawdzianie. Pewni wyjazdu byli Łukaszczyk i Tomasiak. Tymczasem skoczek AZS Zakopane wygrał wspomniany sprawdzian w Szczyrku. W Planicy od pierwszego skoku wyrósł na lidera kadry. - U mnie pozycja dojazdowa jest kluczem. W locie jestem całkiem niezły, więc jeśli tylko uda się ustabilizować technikę, to potrafię skakać na wysokim poziomie. Przede wszystkim jestem w stanie długo utrzymywać powtarzalność. Sukces na mistrzostwach świata juniorów jeszcze dodatkowo mnie nakręcił i reszta sezonu poszła rozpędem - powiedział Amilkiewicz, który przed sezonem marzył o tym, by tej zimy wystartować choćby tylko w zawodach FIS Cup. Skoczek przyznał, że po upadku miał problemy z wagą i to też częściowo miało wpływ na jego skoki.