W żadnym z konkursów Turnieju Czterech Skoczni Kamil Stoch nie wypadł poza "10". Znowu stał się regularnym zawodnikiem. W Innsbrucku zanotował najlepszy występ w sezonie, zajmując piąte miejsce. W Bischofshofen był lokatę niżej. Oznaka wielkiej formy Kamila Stocha - Zaliczyłem kolejny dzień ze skokami na bardzo wysokim poziomie. Wiem, że może za dużo o tym mówię, ale dla mnie to jest bardzo ważne. Drugi skok w konkursie był tak spóźniony, że aż mnie plecy zabolały, a mimo tego odleciałem. Fajnie było brać udział w takim spektaklu, jako jeden z głównych bohaterów - cieszył się 35-latek. Kiedy Stoch tak mocno spóźnia skoki i jeszcze z tego odlatuje, to jest to oznaka, że wraca do wielkiej formy. To cieszy w kontekście zbliżających się konkursów Pucharu Świata w Zakopanem (13-15 stycznia) i mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Planicy (21 lutego - 5 marca). - Mam poczucie, że wszystko zaczyna się super układać. Sam też czuję się bardzo dobrze, a przede wszystkim pewnie. Wciąż jednak popełniam błędy na skoczni, a mimo tego zajmuję miejsce w czołowej szóstce. Mam przed sobą perspektywy - śmiał się Stoch. Mentalna zmiana Nasz skoczek przyznał, że jednym z jego celów było zbudowanie wysokiej dyspozycji na konkursy w Zakopanem. - To miał być fundament, z którego będę czerpał w drugiej części sezonu. Przed nami jest jeszcze bardzo dużo konkursów, a także mnóstwo długich wyjazdów, gdzie trzeba będzie mieć bardzo dużo siły i wszystko doskonale poukładane w głowie - mówił Stoch. Pytany o to, czym był jeden element, który sprawił, że jego forma wystrzeliła, odparł: - Przede wszystkim zmieniło się moje podejście. Czas świąteczny, jaki spędziłem z rodziną, poświęciłem na przewartościowanie swoich celów. Teraz staram się skupiać na tym, co jest tu i teraz. Staram się czerpać radość z każdego skoku. Stoch podkreślał, że dokonała się w nim duża zmiana mentalna. - W skokach bardzo wiele zależy od głowy. Moje skoki technicznie są coraz lepsze i widać w nich poprawę. Natomiast musiałem być mentalnie gotowy, by się otworzyć na kolejne wyzwania i odblokować energię, jaka we mnie drzemała - zakończył Polak. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport