W miniony weekend w Wiśle rozpoczął się nowy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. W niedzielnym konkursie nie zobaczyliśmy Kamila Stocha, który został zdyskwalifikowany za nieregulaminowy kombinezon. Z kolei po drugiej serii kontroli pomyślnie nie przeszedł Ryoyu Kobayashi, który został przesunięty z piątego na trzydzieste miejsce. Skąd się bierze plaga wykluczeń? Na to pytanie próbował odpowiedzieć Jakub Kot w rozmowie z "WP SportoweFakty". Jakub Kot o dyskwalifikacjach skoczków. "Już inne ułożenie brzucha robi różnicę" - Zawodnicy uczą się, jak stawać do tych pomiarów, ale pamiętajmy, że kombinezon jest trochę ruchomy. Czasami lekko za mocno się opuści albo skoczek nie ustawi się tak jak powinien i już będzie tego centymetra czy dwóch brakować. Gdy rano jesz śniadanie i pijesz kawę, to brzuch inaczej wygląda niż wtedy, gdy jesteś po treningu czy po zawodach i nie zdążysz jeszcze napić się wody. Nieco inaczej ułożysz brzuch, wypijesz za dużo albo ciut za mało wody i z tego robi się różnica - powiedział ekspert Eurosportu. - Jeśli chcesz wygrywać, to trzeba działać na limicie. Wszyscy najlepsi tak postępują. Należy to ryzyko dyskwalifikacji wkalkulować. Przepis jest przepisem i nawet jeśli brakuje tylko centymetra, to trzeba to po prostu zaakceptować - dodał 32-latek. Odsłonił także zakulisowe absurdy kontroli zawodników. - Są takie sytuacje, że mamy metr krawiecki, kontroler bierze kombinezon i przeplata skoczka tym metrem i na tej podstawie sprawdza zgodność pomiarów. Może się jednak zdarzyć, że kombinezon się rozciągnie i znów będzie minimalnie brakowało - zakończył Kot. FIS w dalszym ciągu nie zaproponował żadnej zmiany regulaminu, która zatrzymałaby tak liczne dyskwalifikacje. Trzeba się więc spodziewać kolejnych wykluczeń z konkursów w najbliższej przyszłości. Czytaj także: Niemiecki gwiazdor zdruzgotany! "Są o dwa kroki przed nami"