O tym, czego Piotr Żyła dokonał w Planicy powiedziano i napisano już wiele. Zdobycie złotego medalu po awansie z zajmowanego po pierwszej serii, 13. miejsca to wyczyn nie lada. Cios, jaki wyprowadził w finale Polak był jednak piorunujący. Skoczył aż 105 metrów, ustanawiając nowy rekord obiektu i odbierając go... Ukraińcowi, Jewhenowi Marusiakowi, który ustanowił go ledwie kilkanaście minut wcześniej. Gorzką pigułkę przełknąć musiał prowadzący po pierwszej serii Stefan Kraft. Austriak ostatecznie był dopiero czwarty, a bezpośrednio po konkursie mówił, że jest to jego największe rozczarowanie w historii występów w MŚ. Jego rodak, Michael Hayboeck użył jednak zdecydowanie mocniejszych słów. - Kilka dziesiątych za trzecim miejscem w konkursie, który z pewnością nie był do końca sprawiedliwy, jest niezasłużone - komentował. Piotr Żyła świętował, rywale narzekali na warunki Nie był przy tym jedynym, który krytykował warunki. Halvor Egner Granerud jeszcze przed konkursem mówił o "parodii", a jego rodak, Kristoffer Sundal mówił, że było to "totalne szaleństwo". Piotr Żyła, który w tym samym czasiefetował wraz z kolegami zdobycie złota, "przy okazji" wyśrubował... swój własny rekord. Jest bowiem najstarszym mistrzem świata w historii, i to od 2021 roku i zmagań w Oberstdorfie. Dokładnie 27 lutego, czyli dwa lata temu sięgnął po złoto po kapitalnym dla siebie konkursie. W kwalifikacjach wtedy nie błyszczał - zajął dopiero 15. miejsce, a zdecydowanie lepiej wypadli Kamil Stoch i Dawid Kubacki, którzy zajęli odpowiednio 6. i 7. lokaty. Najlepszy był Halvor Egner Granerud. Jak miało się okazać - nie było to absolutnie żadnym wyznacznikiem. W medalowym konkursie wszystko wywróciło się do góry nogami. Nokautujący cios Piotra Żyły Żyła w pierwszej serii skoczył 105 metrów i był liderem, wyprzedzając Anże Laniska i Ryoyu Kobayashiego (który w konkursie indywidualnym w Planicy musiał przełknąć gorycz dyskwalifikacji). "Wewiór" miał dokładnie trzy punkty przewagi nad kolejnym rywalem. Na skoczni normalnej to 1,5 metra. W finale kapitalny atak przypuścił z czwartej pozycji Karl Geiger. 102-metrowy lot pozwolił mu wyprzedzić Kobayashiego i Laniska. Na górze skoczni pozostał tylko Żyła i tylko on mógł reprezentanta gospodarzy (dosłownie - pochodzi z Oberstdorfu) pozbawić złota. Gdy zobaczył zielone światło, Żyła... tylko się uśmiechnął. Już wiedział, jak to się skończy. Uzyskał 102,5 metra i bez trudu utrzymał prowadzenie. - Trener coś mi tam dzisiaj mówił, ale ja byłem jak koń, kobyła. Klapki na oczach i nic mnie nie interesowało. Ja już od wczoraj nie śpię, nie jem, tylko się nażłopałem energetyków i później jak ta wiewiórka - mówił po konkursie.