Na krótko przed sobotnim konkursem w Klingenthal w polskim obozie można było wyczuć pierwsze powiewy optymizmu i nadziei. Piotr Żyła sygnalizował nawet, że kiepskie skoki z Ruki i Lillehammer były właściwie tylko wypadkiem przy pracy i od zawodów w Niemczech on i koledzy na dobre rozpoczynają rywalizację w nowym sezonie Pucharu Świata. W obliczu takich deklaracji kibice z niecierpliwością wyczekiwali rywalizacji zaplanowanej na weekend 9-10 grudnia. Kwalifikacje przyniosły sporo pozytywnych wniosków. Polacy w komplecie zakwalifikowali się do konkursu głównego, ale tam nie było już tak świetnie. Trzech zawodników (Paweł Wąsek, Maciej Kot i Andrzej Stękała) przepadło w pierwszej serii, do finału awansowało dwóch. I to z całkiem obiecującymi wynikami plasującymi ich na 7. (Piotr Żyła) i 12. (Dawid Kubacki) miejscu. Ostatecznie panowie zakończyli zmagania na kolejno 11. i 15. pozycji. Rozczarowania i wściekłości na rezultat nie krył zwłaszcza Żyła. "Wcale nie było blisko dziesiątki. Nie jestem zadowolony z drugiego skoku. Jestem przybity" - przyznawał na gorąco. "Miało być inaczej. Plan na Klingenthal był zupełnie inny. Nie wiem, na co liczyłem" - wyjaśniał i dodawał: Teraz, gdy emocje nieco opadły, znów zabrał głos. Ważny komunikat poszedł w świat. Niecodzienne zachowanie Piotra Żyły przed kamerą. W końcu przerwali wywiad. "Nie dogadamy się" Ważny komunikat od Piotra Żyły po konkursie Pucharu Świata. "Będę cierpliwie robił swoje" Po ochłonięciu i po powrocie do hotelu Piotr Żyła stanął przed kamerą Polskiego Związku Narciarskiego. Tłumaczył, że nie jest do końca zadowolony ze swojego występu na skoczni. "Spodziewałem się czegoś lepszego, szczególnie po tym pierwszym skoku. A trochę się zdziwiłem, że tak szybko spadłem. Cieszę się, że chociaż ten pierwszy skok był taki, że można było coś powalczyć" - powiedział. Padła też bardzo istotna deklaracja, która powinna uspokoić kibiców. Wygląda na to, że "Wewiór" ani myśli się poddać i będzie pracował nad dyspozycją. "Będę cierpliwie robił swoje, koncentrował się na sobie i dawał z siebie wszystko. Tyle" - podsumował krótko, acz znacząco. Wcześniej głos w jego sprawie zabrał szkoleniowiec reprezentacji Polski, Thomas Thurnbichler. W jego ocenie w drugiej serii sobotnich zawodów nie wszystko zależało od Piotra. "Szczerze mówiąc, Piotr nie miał żadnych szans w drugiej serii. Kiedy patrzymy na punkty wiatru, ale też na monitory, to niektórzy skoczkowie mieli stały wiatr na całej długości 2,5 m/s pod narty. Kiedy tylko Piotr usiadł na belce, to na 60-80. metrze zaczęło wiać z tyłu i z boku" - wyjaśnił. Absolutnie nie traci wiary w podopiecznego. "Jestem zadowolony z tego, jak pracuje. Zrobił mały krok naprzód" - podsumował start Żyły. Przełom dla Polaków, a Dawid Kubacki nie owija w bawełnę. Wcale tego nie kryje