<a href="http://sport.interia.pl/zimowe/tabela-puchar-swiata-w-skokach,tdId,267" target="_blank">ZOBACZ KLASYFIKACJĘ GENERALNĄ PUCHARU ŚWIATA</a> Dla Piotra Żyły ten sezon to spore rozczarowanie. Jeszcze kilka miesięcy temu był numerem dwa w naszej kadrze i wielu widziało go jako jednego z kandydatów do walki o medale olimpijskie. Igrzyska w Soczi zakończyły się dla niego totalną klapą. Na średniej skoczni w ogóle nie wystartował, a na dużej zajął dopiero 34. miejsce. Nie najlepiej spisał się także w zawodach drużynowych. Wesołek z Wisły nie lubi jednak rozpamiętywać niepowodzeń i koncentruje się na tym, co przed nim. - Jest poprawa w moich skokach. Czuję się coraz lepiej - mówi w rozmowie z nami INTERIA.PL: Dwunaste miejsce w Trondheim to sygnał, że forma idzie w górę? Piotr Żyła: - Na pewno tak. Fajnie było, skoki wreszcie sprawiały mi radość, oby tak było do końca sezonu. Miałem pewne problemy, a wiadomo, że jak są starty, to ciężko cokolwiek poprawić. Trzeba skakać swoje i pokazywać, co się umie. Gdzie popełniałeś błędy? - Nie chciało mnie dokręcać za progiem, ale już od Kuopio jest pewien postęp, bo siła idzie bardziej nad narty. Teraz jest już jest fajnie. W kwalifikacjach do niedzielnego konkursu zająłeś 27. miejsce, ale nie trafiłeś na najlepsze warunki. - Podczas treningu, będąc na buli dostałem lekki podmuch z tyłu, później powiało mi już pod narty. W kwalifikacjach było dziwnie, bo nagle podczas lotu wpadłem w powietrzną dziurę. Raz czułem wiaterek, raz go nie było. Skocznia w Holmenkollen jest szczęśliwa dla Polaków. Triumfował tu Adam Małysz, przed rokiem wygrałeś tutaj konkurs. Na czym polega magia tego obiektu? - Nie wiem, tak jest po prostu. Skocznia jak skocznia. Fajnie tutaj, bo jesteśmy przed własną publicznością. Skaczemy u siebie. Na trybunach pewnie będzie kilku Norwegów, a reszta nasi. Tak było przed rokiem, tak pewnie będzie też teraz W niedzielę dobre skojarzenia może potrzymać Kamil Stoch. Zapewni sobie już teraz Kryształową Kulę? - To bardzo możliwe. Wydaje mi się, że Prevc już wie, że go nie dogoni. Jest na nim duża presja, z którą nie poradził sobie w Trondheim. Kamil po prostu robi swoje, jest bardzo regularny i nie zdziwię się, jak już w niedzielę wszystko będzie "pozamiatane". Szampan już się mrozi? - Nic z tych rzeczy. Świętujemy dopiero w Planicy! Krzysztof Oliwa, korespondencja Oslo