Piotr Żyła po dwóch konkursach na "mamucie" zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w lotach. Na Kulm pokazał się naprawdę z bardzo dobrej strony. Szczególnie w sobotę, kiedy tak niewiele zabrakło mu do podium. Piotr Żyła: moje telemarki były katastrofalne Dobre skoki na "mamucie", ale do podium to nie wystarczyło, choć w sobotę było blisko. Jest rozczarowanie? - W niedzielę popełniałem proste błędy i na to jestem zły. W sobotę byłem bliżej tych dobrych skoków. Ten w drugiej serii był już naprawdę bardzo dobry. W niedzielę tylko ten z kwalifikacji był jeszcze do przyjęcia. W tych konkursowych pojawiły się błędy, przez które zabrakło mi prędkości zaraz za progiem. Przez to te metry uciekają. Do tego moje telemarki były katastrofalne. A co to za błędy, o jakich pan mówił? - Na rozbiegu przesadziłem w drugą stronę. Takie jest moje zdanie. Muszę to jednak wszystko zobaczyć na spokojnie. Trochę się chyba znam, to wiem, co tam było. Przyłożyłem za bardzo klatę i przez to zabrakło balansu. Wspominał pan o katastrofalnych telemarkach, ale to chyba wiązało się z tym, że była walka na granicy o każdy metr? - Jak nie ma tej prędkości w locie, to trzeba robić, co się da. Nie nakręciło mnie od razu i musiałem zrobić tę rotację manualnie. Trzeba było przepychać powietrze, a wtedy strasznie uciekają metry. "Dziadki" w naszej kadrze łapią zadyszkę? - Ja się czuję świetnie. Przesiliłem się trochę na Turnieju Czterech Skoczni. Tam się musiałem pozbierać, ale wydaje mi się, że teraz wróciłem już do swojej normy. Zaczynam się znowu coraz lepiej czuć. Trzeba tylko popełniać trochę mniej błędów i będzie. Skoki są proste i nie ma co ich komplikować. W Bad Mitterndorf - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport