Piotr Żyła kompletnie nie radził sobie w piątek na skoczni Rukatunturi. Wiślanin od pierwszego skoku skakał tak, jakby miał mocno zaciągnięty hamulec ręczny. W pierwszej serii treningowej uzyskał tylko 107,5 m, co dało mu 47. miejsce. W drugiej wyraźnie się poprawił. To było 130 m i 22. lokata. W kwalifikacjach zmierzono mu 124 m. Zajął 29. miejsce. Kamil Stoch fatalnie wszedł w sezon, ale ze skoczni schodził z uśmiechem. Wszystko wyjaśnił Piotr Żyła: byłem drewnem na skoczni Tomasz Kalemba, Interia Sport: To były pierwsze koty za płoty? Piotr Żyła: - Można tak powiedzieć. Może nawet pierwsze wiewiórki za płoty. Dużo brakowało w tych piątkowych skokach? - Nie, ale w metrach to jednak zbyt wiele. Byłem trochę takim drewnem na skoczni, ale myślę, że to się da zrobić tak, żeby było lepiej. Wystruga pan coś z tego drewna do soboty? - Będę robił, co w mojej mocy, żeby wystrugać coś lepszego na sobotni konkurs, ale zobaczymy, jak to wyjdzie. Muszę cały czas robić swoje. I to jest najważniejsze. Nie wszedłem w ten sezon zbyt dobrze. Potrzebuję trochę większej elastyczności i będzie dobrze. Na tym mrozie to możliwe, by nie być takim sztywnym? - Muszę się dostosować do tego mrozu. Dlatego będę spał tej nocy na polu (śmiech). Był pan w piątek najlepszym polskim skoczkiem. Wie pan, jakie to dało miejsce? - Nie pociesza mnie pan. Co zrobić. Nie tak miało to wyglądać. Będziemy jednak walczyć o to, żeby było lepiej. Rozumiem, że skoki na zgrupowaniach pokazywały, że nie jest tak źle, jak to wyglądało w piątek? - To prawda. To jest początek sezonu i on bywa trudny. Przetarliśmy się i wiemy, jak to wygląda. W Ruce - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport Sensacyjne wyznanie Kamila Stocha, Polak chciał się wycofać. Nagły zwrot akcji