Żyła ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, a potem został drużynowym mistrzem świata i brązowym medalistą indywidualnie. Jego popularność, choć już niemała, jeszcze wzrosła. Na Facebooku nasz skoczek ma grubo ponad milion "lajków", a liczba jego sympatyków wciąż się zwiększa. - Piotr Żyła jest bardzo swojski. Można się z niego pośmiać, nie jest agresywny, potrafi żartować, nie strzela fochów - tłumaczy popularność naszego skoczka Radosław Kossakowski, socjolog sportu z Uniwersytetu Gdańskiego. - Mam wrażenie, że wszystkie jego "wpadki", a przy tym jego komentarze, jeszcze go ocieplają. Nie jest bufonem, ma dystans do siebie i nie gra roli "macho". To może się ludziom podobać - dodaje nasz rozmówca. Kossakowski zwraca uwagę na falę hejtu, jaka nieraz dotyka słynnych sportowców. Jak podkreśla, w Polsce mamy do czynienia z cechą narodową, która każe hejtować tych, którym dużo się udaje, dobrze zarabiają i w pewnym sensie są niedostępni. - Dobrze widać to w przypadku Anny i Roberta Lewandowskich. Czasem przykro czytać komentarze pod dotyczącymi ich tekstami - mówi Kossakowski. Jak zaznacza, Piotra Żyły dotyka to w mniejszym stopniu. - Jeszcze nie osiągnął gigantycznych sukcesów, więc nie stwarza takiego pola dla hejterów, chcących mu utrzeć nosa. Na razie nie ma na koncie osiągnięć na poziomie Adama Małysza, czy Kamila Stocha - stwierdza socjolog. - To jeszcze nie jest ani milioner, ani multimedalista, choć kilka medali już ma. Dlatego zwykłym ludziom łatwiej się z nim identyfikować. Do tego żartuje, zamieszcza w internecie śmieszne filmiki i można z niego podowcipkować - dodaje. Popularny "Wiewiór" jest ulubieńcem fanów. Skacze daleko i bawi publiczność. Brawo! Waldemar Stelmach