Sebastian Staszewski, Interia: - Kilka dni temu zdobyłeś w Zakopanem swoje trzecie letnie mistrzostwo Polski. Mamy już początek listopada, a więc to zapowiedź wysokiej formy przed nadchodzącym sezonem zimowym? Piotr Żyła: - To prawda, że na mistrzostwa przygotowałem się dobrze. Nie miałem żadnych problemów, czułem siłę. Ale nie powiem ci teraz, że jestem w najwyższej formie, bo będą mi się zdarzać jeszcze jakieś błędy, niedociągnięcia. Rezerwy są, jak to się mówi. Muszę więc dalej robić swoje. Przed nami jeszcze jedno zgrupowanie i tam będę robił ostatnie szlify, czeka nas dużo pracy. Nie chcę niczego zapowiadać, bo z wchodzeniem w sezon bywa różnie... Nie przeszkadzało ci to, że mistrzostwa odbyły się pod koniec października, a nie w lipcu? - Wręcz przeciwnie. Jakby były w lipcu, to na pewno bym ich nie wygrał (śmiech). Ja w lato raczej odpoczywam, nie nastawiam się szczególnie na te zawody. Ale im bliżej zimy, tym bardziej czuć chłodne powietrze, pojawiają się tory lodowe, no i jest dodatkowa motywacja. Po skokach na mistrzostwach narzekałeś na ból kolana. W rozmowie z Telewizją Polską powiedziałeś: "W kolanie łupnęło. Nieraz tak mam, dlatego na treningu wolę skakać krócej. Ale wypiję jedno piwo i przejdzie". - Miało pomóc i nie pomogło (śmiech). Dopiero nasz fizjoterapeuta, Łukasz Gębala, wziął mnie w obroty i mnie nastawił. To był ciężki tydzień. Mieliśmy zgrupowanie, później były mistrzostwa. No i przeciążyłem kolano. Oddałem daleki skok, spadłem z dosyć wysoka, nogę wystawiłem do przodu i poczułem mięśnie, z których ból promieniuje do kolana. Ale tak jak powiedziałem, Łukasz wziął mnie już na męczarnie, długo torturował i... naprawił mi kolano. "Jestem trochę za gruby, ale do zimy jest czas" - to też twoje słowa. Jak dziś oceniasz swoją wagę? - Ciut, ciut mogę jeszcze schudnąć, ale problemu nie mam. Zazwyczaj w sezonie letnim kilka kilogramów mi przybywa. I całe szczęście, bo jak zaczyna się zima, to jest bardzo intensywnie i waga naturalnie mi spada, więc dobrze jest mieć rezerwę. Dlatego nie przejmuję się tym. Jednym z bohaterów mistrzostw był 17-letni Jan Habdas. Młody skoczek zachwycił nie tylko odległościami - 106,5 m oraz 103,5 m - ale także stylem i dojrzałością. Co o nim sądzisz? Niektórzy nawołują już, aby dostał szansę w kadrze, chociaż Adam Małysz studzi nastroje. - Czasami zdarza się tak, że młodzi zawodnicy świetnie skaczą na treningach, ale na zawody nie potrafią tego przełożyć. Janek natomiast pokazał w mistrzostwach dużą klasę. Zrobił na mnie wrażenie, bo każdy jego skok był dobry. Pobił nawet rekord skoczni, ale później Klimek Murańka ze starej gwardii powalczył z nim (śmiech). Ja nie chcę oceniać Janka za szybko, bo przed nim dużo pracy nad tym, aby ustabilizować formę. Sam musi nad sobą pracować, a sztab powinien mu pomóc. Może uda mu się jednak złapać punkty w Pucharze Świata? Gregor Schlierenzauer wygrywał przecież Puchary już jako nastolatek. Więc wszystko przed Jankiem. A jakie są twoje cele przed nadchodzącym sezonem zimowym? Zaczynacie 20 listopada na skoczni Aist w rosyjskim Niżnym Tagile. - Nie powiem nic oryginalnego, bo celem jest dla mnie cały sezon. Chcę być skoncentrowany i skupiony na każdych kolejnych zawodach. Fajnie byłoby znaleźć się w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata, bo to jest dowód na to, że przez cały sezon skakało się na równym i wysokim poziomie. Chcę też wygrywać, bo taki mam charakter. No i pokazałem już, że czasem coś mi wyjdzie... Na koniec zapytam cię o przetasowania na rynku medialnym. Byłeś zaskoczony tym, że od przyszłego sezonu skoki narciarskie będzie można oglądać nie w Telewizji Polskiej, a w TVN? - To chyba było zaskoczenie dla wszystkich. Niedawno byłem na konferencji w Warszawie, bo związek podpisał nową umowę ze sponsorem, i wtedy jeszcze nikt o tym nie mówił. A byli tam przedstawiciele TVP, TVN, Eurosportu. I nagle dwa czy trzy dni później zobaczyłem w Internecie, że skoki będą w TVN. Na początku pomyślałem, że to prima aprilis, ale patrzę w kalendarz, a to październik. Słyszałem już, że nawet dziennikarze zaczęli robić transfery... Mowa o Sebastianie Szczęsnym, który po 17 latach zmienił TVP na TVN. - Dokładnie tak. Jak widać zaczyna się coś nowego. I oby fajnego! Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia