Drogi w skutkach błąd Kamila Stocha (22. miejsce) i niestabilność Macieja Kota (11.) spowodowały, że Piotr Żyła od mistrzostw świata w Lahti utrzymuje pozycję najlepszego skoczka w talii trenera Stefana Horngachera. - Skoki wydawały mi się ok, dość w porządku. Może ciut gorsze niż wczoraj. Wczoraj skakałem dużo lepiej. W drugim skoku coś mi nie pasowało, bo wydawał się fajny, a zaraz za progiem czułem się tak, jakby ktoś wrzucił mi na plecy worek ziemniaków - plastycznie porównał Żyła. - Trzeba było mieć trochę szczęścia, ale szczęściu trzeba pomóc - dodał. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Żyła zajmuje 11. miejsce, za to w turnieju Raw Air skoczek z Wisły zajmuje 4. miejsce. Do podium traci tylko 2,9 pkt, a od prowadzącego Stefana Krafta dzielą go 52,4 pkt. - Nie patrzyłem na to. Nie ma się co na tym skupiać, bo człowiek może na tym popłynąć. Trzeba robić swoje i skakać najlepiej, jak się umie, a klasyfikację zostawić na sam koniec - skomentował żartowniś numer jeden w kadrze. Żyła odetchnął z ulgą, że Kamil Stoch uratował się w powietrzu i mimo dalszej pozycji, ocalił zdrowie. - Dobrze że udało mu się odratować, że go całkiem nie wykręciło. Ja miałem takich przypadków bardzo dużo. Na treningu to takie "dzień dobry", człowiek się obudzi, ale poziom adrenaliny trochę skoczy do góry - przyznał "Wiewiór". AG