To nie tak miało być. W piątek na Wielkiej Krokwi w Zakopanem zamiast skoczków rządził wiatr i… piłkarze ręczni. O ile pogoda odniosła zdecydowane zwycięstwo nad skoczkami, o tyle polscy szczypiorniści od porażki zaczęli mistrzostwa świata.
Już kilka dni temu było wiadomo, że w piątek na skoczni pod Tatrami rywalizacji nie będzie, bo nie pozwoli na to pogoda. Ale ponieważ nadzieja umiera ostatnia, przez kilka godzin trwało oczekiwanie zawodników i kibiców na łaskawość aury, która litować się nie zamierzała.
Huraganowe chwilami podmuchy wiatru uniemożliwiły przeprowadzenie zaplanowanych na godzinę 16 treningów, a potem kwalifikacji do niedzielnego konkursu indywidualnego.
Gdy ogłaszano oficjalnie, że skakania nie będzie, polscy zawodnicy błyskawicznie pod osłoną nocy wymknęli się ze skoczni.
- Nasi skoczkowie nie marnowali czasu i gdy dowiedzieli się o odwołaniu kwalifikacji, zaraz udali się na trening - wyjaśnił asystent trenera Łukasza Kruczka Grzegorz Sobczyk.
W piątek na Wielkiej Krokwi nie było tłumów, ale zgromadziło się około dwóch tysięcy najzagorzalszych fanów Kamila Stocha i spółki. - Będą skakać, czy nie? - to pytanie od rana słychać było wśród kibiców w Zakopanem.
Ci, którzy przyszli, co chwilę słyszeli komunikaty o przesunięciu treningów na późniejszą godzinę, ale cierpliwie czekali do końca. Fani w trakcie oczekiwania na skoki mogli oglądać na telebimie inauguracyjny mecz polskich piłkarzy ręcznych przeciwko Niemcom na mistrzostwach świata w Katarze.
Gdy było już wiadomo, że skakania nie będzie, na obiekcie zaczęli królować piłkarze ręczni. Transmisję z meczu szczypiornistów podgłośniono "na full", a kibice na trybunach czuli się jak na meczu mistrzostw świata.
Niestety nie był to dobry dzień dla polskich sportowców i ich fanów. Skoczkowie i ich kibice przegrali z wiatrem, szczypiorniści zaczęli turniej od porażki 26-29 z Niemcami.
W związku z piątkowymi problemami zmieniono sobotnie plany na skoczni w Zakopanem. O godzinie 11 ma zacząć się trening, a o 12.45 podjęta zostanie próba przeprowadzenia kwalifikacji do niedzielnych zawodów. Zgodnie z planem, w sobotę o 15.45 powinna zacząć się seria próbna, a o 17 - konkurs drużynowy.
Nie wiadomo, co wyjdzie z tych planów, bo prognozy wciąż nie są zbyt optymistyczne. Anomalie pogodowe w ostatnich latach nie ułatwiają życia skoczkom, o czym boleśnie przekonał się w czwartek w Wiśle Norweg Anders Bardal, który złamał nadgarstek, gdy upadł po przeskoczeniu skoczni.
Pozostaje mieć nadzieję na łaskawość pogody, by polskie konkursy skoków znów nie zostały storpedowane.