W sobotę na rodzinnej ziemi Piotr Żyła był w swoim żywiole. Co prawda skala popularności już dawno przerosła najśmielsze oczekiwania popularnego "Wiewióra", ale swoją naturalnością skoczek daje sobie radę nie gorzej niż gdyby miał wokół siebie całą armię specjalistów od zarządzania pozytywnym wizerunkiem. Nietuzinkowym sposobem bycia, zachowania i wypowiedzi ten skromny sportowiec w samych mediach społecznościowych zbudował potężny kapitał. Profil reprezentanta Polski tylko na Facebooku obserwuje ponad 1,1 mln użytkowników. Nie inaczej było w Wiśle, gdzie brązowy medalista mistrzostw świata z Lahti ma status wielkiej gwiazdy. Dobitnie świadczy o tym fakt, że na miejskim deptaku w Alei Gwiazd Sportu Żyła odsłonił swoją tablicę. Skoczek i jego rodzina byli traktowani z najwyższymi honorami, drogę utorowano im specjalnie utworzonym szpalerem z nart, a spotkanie Żyła zakończył przytupem na scenie. Na deskach lokalnego amfiteatru trwał koncert zespołu Myslovitz, na które wkroczył Żyła. Otrzymawszy kartkę ze słowami piosenki "Wiewiór" chwycił za mikrofon i zaczął podśpiewywać jeden z największych hitów zespołu "Długość dźwięku samotności". Śmiechu było co niemiara, sam skoczek miał świadomość, że piosenkarz z niego mizerny, lecz dobrze się bawił, a filmikiem z występu podzielił się ze swoimi fanami. "Chyba to śpiewanie to raczej mi nie wychodzi, ale wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Film zawiera śladowe ślady fałszowania" - napisał "Pieter". Duży dystans do popisu skoczka zachowała także jego żona Justyna Żyła, zamieszczając na Instagramie zdjęcie swojego ukochanego i żartobliwy komentarz. "Nowe oblicze. Fałszuje na wysokim poziomie" - napisała małżonka. Jakież musiało być zdziwienie pani Justyny, gdy obok zdjęcia ukazał się komentarz autorstwa... członka zespołu Myslovitz. "Następnym razem Ty tez zaśpiewasz. Obiecuję" - napisał Michał Kowalonek. "Nie przeżyłbyś tego" - odrzekła żona Piotra Żyły, ale zachęcona słowami, że w życiu wszystkiego trzeba spróbować, odparła muzykowi z animuszem: "też tak słyszałam". AG