Paweł Wąsek wyraźnie idzie w górę. Jego skoki są chyba najbardziej stabilne z grona wszystkich kadrowiczów. To napawa optymizmem, bo skoczek z Ustronia miał problem z regularnością w czasie zawodów. - Dla mnie to były fajne zawody. Cieszę się, że udało się dobrze poskakać. To jest jeszcze faza przygotowań i nie ma co przywiązywać się do wyników. Niedziela była jednak zdecydowanie na plus - mówił Wąsek. Adam Małysz wstrząśnięty skalą powodzi. Seria pięknych gestów w Wiśle W Wiśle zniknął numer. Paweł Wąsek wyjaśnił, co się stało 25-latek jest jednym z tych naszych skoczków, który nie ma większych powodów do zmartwień, bo jednak prezentuje się solidnie i ma z czego jeszcze odbijać. - Najważniejsze jest dla mnie to, że skoki są równe. Dzięki temu mogę skupiać się na pracy nad detalami. To pozwoli mi szukać metrów, których brakuje do czołówki. Zawsze to plusik, kiedy jest się w konkursie najlepszym zawodnikiem z kadry. Tu jednak chodzi o to, by być najlepszym na świecie. I do tego dążymy - wypalił Wąsek. Nasz skoczek był sprawcą zamieszania. Po sobotnim konkursie oddał bowiem swój numerek startowy. Z tego powodu lista startowa na niedzielne zawody nie miała zawodnika z przypisanym numerem 34. Niedzielny konkurs zakończył się wygraną Norwega Mariusa Lindvika. Podium uzupełnili Estończyk Artti Aigro i Amerykanin Tate Franze. Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport