Paweł Wąsek zajął siódme miejsce w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Wcześniej był 11. i szósty w treningach. Znowu pokazał, że rywale muszą się z nim liczyć. Na pewno cieszy to, że 25-latek skacze stabilnie i na wysokim poziomie. Właściwie nie zdarzają mu się całkiem zepsute skoki. Dyskwalifikacja w Zakopanem, nawet nie usiadł na belce. Przedziwny powód Paweł Wąsek: moje skoki ani razu nie były idealne - To był całkiem dobry dzień dla mnie na Wielkiej Krokwi. Od pierwszego skoku wiedziałem, co chcę zrobić. Czasem to się udawało. Trenowaliśmy tutaj przed Pucharem Świata. Miałem zatem wyczuty rozbieg. Mogłem zatem od pierwszego skoku iść z pełnym przekonaniem na belkę - mówił Wąsek. Zapytany o to, gdzie jest największy problem, odparł: - Głównie pojawia się on w przejściu, a także w samym odbiciu. Skocznie różnią się od siebie, a ja nie zawsze potrafię się dostosować do tego przejścia. Zmienia mi w nim pozycja i wtedy odbicie nie jest w idealnym kierunku. Do tego bardzo często spóźniam skoki. - W przypadku Pawła mamy zawsze jakieś drobne rzeczy do poprawy. On walczy trochę z odpowiednim trafieniem w próg. To typowe dla tej skoczni w jego przypadku. Najazd jest dość stromy, więc ma tendencję do spóźniania odbicia. Pracujemy nad tym, by ruch był długi i harmonijny, żeby skok był dobrze zgrany w czasie. W kwalifikacjach poradził sobie z tym najlepiej, ale nie wykończył skoku i zabrakło nieco energii. Tu jest jeszcze spory potencjał do poprawy - tłumaczył Thomas Thurnbichler, trener naszej kadry. W sobotę w konkursie drużynowym (18 stycznia, godz. 16.15) Wąsek będzie liderem naszej kadry i wystąpi w ostatniej grupie skoczków. - Szkoda, że konkursy drużynowe są tak rzadko rozgrywane. Fajnie jednak, że w Zakopanem będziemy mieli szansę powalczyć o sukces. Wierzę, że to będzie udany dzień dla naszej drużyny. Będę jechał w ostatniej grupie, ale to tylko będzie dla mnie dodatkowa mobilizacja - zakończył. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport