Paweł Wąsek błysnął, już czuje frajdę. Niepewność budziły kwestie sprzętowe

Paweł Wąsek tylko w jednym z czterech skoków w piątek w Lillehammer nie osiągnął 130. metra. To była pierwsza próba treningowa, w której uzyskał 122,5 m, co dało mu 21. miejsce.

W drugim treningu skoczek WSS Wisła uzyskał ósmy wynik (134 m). W konkursie mikstów dwa razy skakał co najmniej 130 m - 130 m i 132,5 m, będąc jednym z lepszych zawodników w stawce.

Kuriozalna sytuacja w Lillehammer. Przed skokiem musieli wskakiwać w tory

- To był dla mnie bardzo fajny dzień na skoczni. Pierwszy skok był może trochę na zapoznanie. Musiałem znaleźć czucie skoczni, ale od drugiego skoku miałem wiele frajdy ze skakania. Cieszyłem się tymi skokami. Świetnie, że to tak się zaczęło - nie krył radość Wąsek.

Nasz skoczek przyznał, że choć na treningach w Polsce skakał nieźle, to jednak do Lillehammer nie jechał spokojny.

Nie wiem, czy jest ktokolwiek, kto na inauguracyjne zawody przyjechał w pełni spokojny. Na naszym podwórku skakało mi się dobrze i poziom wyglądał nieźle, to jednak nie wiedzieliśmy, jak prezentuje się reszta świata. Zastanawialiśmy się nad tym, czy ktoś znowu nie odskoczył nam sprzętowo dwa kroki do przodu. Wiedziałem, że technicznie wygląda to u mnie w porządku, ale ten sprzęt na tle rywali był niewiadomą

---

Razem z Aleksandrem Zniszczołem, Nicole Konderlą i Anną Twardosz, zajął on siódme miejsce w rywalizacji mikstów, która otwierała sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich.

Wąsek był jednym z nielicznych skoczków w naszej kadrze, który dość szybko dostosował się do wysokiej belki w Lillehammer. Jest ona na tyle wysoko, że zawodnicy muszą niemalże wskakiwać w tory najazdowe. Tym skoczkom, którym ta sztuka się nie udawała, dokuczał problem z pozycją najazdową.

Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport